Play

czwartek, 24 listopada 2016

Rozdział 10

W końcu wynurzyła się z wody, a to kogo zobaczyła na powierzchni przeszło nawet najśmielsze oczekiwania... Tym kimś był Wojtek... śmiejący się bez umiaru.
-Śmieszy Cię to?-warknęła i popłynęła w stronę brzegu.
-Przepraszam kochanie, ale twoja mina...-nie zdążył nic więcej z siebie wydusić i zaczął się śmiać.
-Naprawdę się wystraszyłam...-powiedziała patrząc w jego niebieskie oczy.
-Przepraszam... to było głupie.-przyznał skruszony.
-Zgodzę się. Nie strasz mnie już więcej, dobra?
-Dobrze.
-Wiesz, że jestem chora, a pomimo tego utrudniasz mi życie...
-Przepraszam. Po raz trzeci... Tylko mnie nie bij...-powiedział robiąc karpia.
-Żartujesz? Ja miałabym Cię pobić? Ty jednak jesteś głupiutki...-powiedziała ze śmiechem i pocałowała Wojtka w miejsce pomiędzy brwiami. On zaczął odwzajemniać pocałunki, a po chwili chciał odwiązać górną część jej kostiumu.
-Wojtek... Nie rozpędzaj się. Wracajmy na plażę...-i to powiedziawszy razem wrócili na ląd. Wypili w barze wodę mineralną. Ku uciesze Magdy Wojtek nie wspominał o cukrzycy, ani o niczym niemiłym. Stał się znów JEJ Wojtusiem i tak było najlepiej.
Do hotelu wrócili w szampańskich nastrojach. Magda i Wojtek wylądowali razem w pokoju. Oglądali filmy... cały wolny czas spędzali w swoim towarzystwie.
I tak mijały kolejne dni...
Niestety są też trudniejsze chwile w życiu, a mianowicie pożegnania. Tej słonecznej niedzieli Wojtek i Magda musieli się rozstać.
-Będę za Tobą tęsknił...-powiedział Wojtek, a po jego policzku spłynęła łza. Magda miała z tego powodu niewiarygodny ubaw, ale nie okazywała tego.
-Ja też misiu. Nie płacz...-otarła jego łzy i stając na palcach pocałowała go w usta.
-Kiedy do mnie przyjedziesz?-spytał
-Na pewno w tym tygodniu. Obiecuję.-uśmiechnęła się do niego.
-Ale na pewno?
-Na pewno.-pocałowała go w policzek.

Następnego dnia Magda obudziła się szczęśliwa jak nigdy. Pisała z Wojtkiem aż do północy. Wtedy się pożegnali i razem, choć w osobnych łóżkach odpłynęli w objęcia Morfeusza.
Dziewczyna rozciągnęła się leniwie po czym wstała i zbierając przypadkowe ubrania skierowała się do łazienki. Wzięła prysznic i ubrała się
po czym pomalowała lekko. Rutynowo ruszyła do sklepu, aby kupić coś do jedzenia. W supermarkecie spotkała Roberta.
-Hej Robert.-uśmiechnęła się.
-Cześć Madziu.-odwrócił się momentalnie w jej stronę i schował ją w ramionach.-Jak tam samopoczucie?-przestał ją ściskać.
-Dobrze, a twoje?-odpowiedziała nadal trzymając uśmiech na twarzy.
-Nie bardzo...
-A co się stało?-spytała patrząc mu w oczy.
-Wiesz... Bo... a z resztą...
-Mi możesz powiedzieć.
-Nie zrozumiesz tego... O takich sprawach rozmawiam tylko z Wojtkiem.
-No dobrze, ale jakbyś chciał pogadać to wiesz gdzie mnie szukać...- podała mu wizytówkę z jej adresem.
-Będę pamiętał.-uśmiechnął się i spojrzał w jej koszyk.-Zdrowe odżywianie? Odchudzasz się kruszynko?-powiedział do niej czule.
-Niee...-zaśmiała się.-Mogę Ci zaufać?
-Pewnie.
-Mam cukrzycę. To dlatego...
-Rozumiem.-przytulił ją.
-No to chyba będziemy się już żegnać...-powiedziała.
-No to cześć.-powiedział i się uśmiechnął.
-Pa.-odwzajemniła uśmiech i przeszła do kasy. Uporała się z wszelkimi drobnostkami po czym poszła do domu.
Zrobiła sobie śniadanie i zanim usiadła do stołu zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz. Widniało tam zdjęcie Wojtka i Lewego.
Odebrała.
-Tak, słucham?-odezwała się rutynowo.
-Cześć Madziu.-powiedział.
-Cześć. Jak tam?
-Randomowo... a u Ciebie?
-Też.-odpowiedziała i na chwilę zapadła cisza.
-Tęsknię za Tobą...-odezwał się głos w słuchawce.
-Ojj... Wojtuś... Nie widzimy się dopiero jeden dzień.-zaśmiała się.
-Z każdą godziną co raz bardziej mi Ciebie brakuje...-wyznał, a ona uśmiechnęła się do siebie.
-Mi Ciebie też. Dziś rano widziałam się z Robertem. Chyba musisz z nim pogadać...
-Gadaliśmy.
-Wiesz może co go ugryzło?
-Wiem, ale nie mogę Ci powiedzieć... Kiedy do mnie przyjedziesz?
-Jak załatwię wszystko w Polsce. Nie martw się. Czas szybko minie.
-Mam nadzieję... Poczekaj... Ktoś przyszedł...-to mówiąc Wojtek odłożył telefon i pokierował się do drzwi.
Magda dość długo czekała na Wojtka. Zdążyła nawet zjeść już śniadanie. W końcu z słuchawki dobiegł do niej znajomy głos.
-Siemaneczko! Eldo prezydento!-krzyknął Wojtek.
-Co tam?
-Właśnie był u mnie kurier.
-I co Ci przyniósł?-spytała ze śmiechem.
-Szafę zamówiłem.-zaśmiał się.-Skoro masz u mnie zamieszkać to musiałem coś ogarnąć.
-Słodko.-posłała buziaczka do słuchawki.
-Mmm... Kocham Cię, wiesz?
-Wiem. Ja Ciebie też.-uśmiechnęła się.-Mógłbyś mi przesłać to nasze zdjecie z wakacji... To jak byliśmy na Las Ramblas.
-Pewnie. Zaraz Ci wyślę. A dlaczego akurat to?
-Takie ładne było.
-Wcześniej Ci się nie podobało.
-Ale teraz mi się podoba.
-Hmm... Co Cię nakłoniło do zmiany decyzji?
-Bo wiesz... Każde zdjęcie z Tobą jest śliczne.-powiedziała uśmiechając się do telefonu i popijając wodę mineralną z fioletowego kubka z Garfieldem.
-Bo jestem taki piękny?
-Tak.
-Wiesz... Dochodzę do wniosku...
-Dochodzisz, powiadasz?-zaśmiała się.
-Nie przerywaj mi, proszę...
-Dobrz... Kontynuuj.
-Dziękuję. Kontynuując... dochodzę do wniosku, iż każde słowa... nawet te najgorsze typu debil, idiota, brzydal skierowane do mnie... z twoich ust brzmią niczym komplement.
-Jejku, jak słodko.-powiedziała szczerząc się do lustra, które znajdowało się na przeciwko niej. Nagle obraz zaczął się jej rozmywać.
-Muszę Cię na chwilę przeprosić...-powiedziała i pobiegła do sypialni.
Zapomniała podać sobie lekarstwo. Szybko wstrzyknęła sobie kilka jednostek i zapisała to w zeszycie po czym w pośpiechu wróciła do jadalni. Wojtek już krzyczał "Co się z Tobą dzieje?", "Żyjesz jeszcze?".
-Przymknij się trochę.-zaśmiała się Magda.
-Czemu tak długo się nie odzywasz? Myślałem, że coś Ci się stało...
-Musiałam wstrzyknąć sobie insulinę. Miło, że o mnie dbasz, ale nie musiałeś od razu tak krzyczeć...
-Przepraszam... Martwiłem się o Ciebie.
-Ale nic mi nie jest. Jeszcze żyje.-zaśmiała się.-Przez ciebie zawsze zapominam uregulować cukier.
-Hmm... Zakrzątam całą twoją głowę?-spytał z cynicznym uśmieszkiem.
-Dokładnie tak...
-Mówiłem Ci już kiedyś, że Cię kocham?
-Tak, dzisiaj.-uśmiechnęła się.
-To Ci to powtórzę: Bardzo Cię kocham królewno.
-Ojj... ja Ciebie też mój książę.-zaśmiała się.
-Nie mogę się doczekać, kiedy zamieszkamy razem...
-O ile w ogóle...
-Co masz na myśli?
-Wolałabym zostać w Polsce...
-Wiem. Niestety, teraz nie mogę się z Tobą widywać... Co najwyżej tylko dzwonić, a chciałbym, żebyś przy mnie była...
-Kocham Cię.-szepnęła prawie płacząc.
-Płaczesz?
-Można tak powiedzieć.-zaśmiała się.
-Nie płacz, proszę...-szepnął do telefonu, a Magda się uśmiechnęła.
-Rozczulasz mnie, wiesz?-powiedziała, a on wybuchnął śmiechem.
-Z czego się śmiejesz?
-Robert właśnie wysłał mi zdjęcie.-nie przestawał się śmiać.
-Jakie?
-Później Ci pokażę.-śmiał się nadal, ale już mniej.
-To co, będziemy się już żegnać?
-Chyba tak... Zadzwoń dziś wieczorem, dobrze?
-Pewnie.-uśmiechnęła się do telefonu.-Papa. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Miłego dnia.
-Nawzajem.-powiedziała i się rozłączyła.
Niedługo później dostała od Wojtka sms-a. Znajdowały się w nim dwa zdjęcia. Pierwsze-to było to, o które prosiła. Drugiego nigdy wcześniej nie widziała. Znajdowali się na nim Wojtek i Magda. Przytuleni do siebie spali. Pod fotografią napisane było: "To Robert zrobił to zdjęcie ;D". Magda uśmiechnęła się sama do siebie po czym wrzuciła zdjęcia na komputer i wywołała w swojej pracowni. Fotografia była jej drugą pasją. Niekiedy robiła komuś sesje zdjęciowe. Po prostu się spełniała.
Gdy zdjęcia były już suche włożyła je do walizki. Zastanawiała się co teraz robi Wojtek.-"Może ogląda film, zajada coś, a może też o mnie myśli?"-rozmyślała kołysząc nogami w powietrzu. Włączyła telewizor i do obiadu oglądała jakiś program. Tak naprawdę... Jeśli mamy być szczerzy, o chyba tylko ściany oglądały tą emisję... Magda myślała wtedy o Wojtku i bez sensu gapiła się w sufit.
Po obiedzie zabukowała bilet to Londynu. Popisała trochę z Wojtkiem... Głównie same serduszka i buziaczki, ale pomińmy ten szczegół...
Wojtek zjadł kolację w postaci kebaba i usiadł wygodnie w swoim małym kinie. Włączył film pod tytułem "Gruby i Chudszy", który oglądał już kilkadziesiąt razy. Sytuacja była taka sama jak u Magdy... Wpatrywał się bez celu w ekran telewizora, a myślami był w Warszawie, u jego słodkiej Madzi.
-Chciałbym, żebyś tu była, wiesz?-powiedział kierując wzrok w sufit i mając cichą nadzieję, że Wszechmogący przekaże tę wiadomość Magdzie.

-Już niedługo.-szepnęła do siebie dziewczyna i zamknęła oczy. Zasnęła na kanapie trzymając w ręce jej zdjęcie z Wojtkiem.
Następnego dnia obudziła się o siódmej. Ogarnęła się, schowała resztę potrzebnych rzeczy do walizki i postawiła ją w przedpokoju. Bilet wpakowała do torebki. O 11 miała samolot wprost do Londynu. Wcześniej wymusiła od Wojtka adres jego domu, więc nie musiała się o nic martwić. Sytuacja z rozmazanym widokiem powtarzała się dość często nawet po zażyciu insuliny... Coś było nie tak, ale postanowiła się tym nie przejmować. Zamówiła taksówkę i pojechała na lotnisko. Przeszła odprawę. No cóż... Obyło się bez żadnych rewelacji. Wsiadła na pokład samolotu i zajęła wolne miejsce. Tym razem usiadł z nią mały chłopczyk i jego ojciec. Mały przez całą podróż się do niej uśmiechał, a ona odwzajemniała każdy uśmiech. Z wyjątkiem jednego, którego nie była w stanie zobaczyć. Znów nie widziała kompletnie nic. Wszystko zlewało się ze sobą tworząc jedną wielobarwną plamę. Gdy w końcu jej oczy doszły do normy spojrzała na chłopca. Ten już nawet nie był uśmiechnięty. Siedział patrząc smutno w podłogę.
-Hej. Uśmiechnij się.-szepnęła do niego uśmiechając się szczerze. Mały odwzajemnił uśmiech i znowu wymieniali się gestami.
Gdy samolot wylądował niemal pędem pobiegła w stronę wyjścia. Bardzo się cieszyła, że w końcu zamieszka z Wojtkiem.
Pojechała taksówką pod adres Wojtka. Gdy dojechała na miejsce o mało nie padła z wrażenia. Ujrzała ogromny dom z czerwonej cegły z białymi dodatkami. Była nim oczarowana. Wszystkie domy na ogół tak wyglądały, ale ten zdawał się być jakiś wyjątkowy. Wysiadła, a ten dupek - kierowca - nawet nie pomógł jej wyjąć walizki. Sama uporała się z problemem po czym zapłaciła kierowcy i powędrowała do drzwi domu...


niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 9

Magda kochała tę pracę. Gotowanie było jej pasją od zawsze. Nie mogła tak po prostu tego porzucić... a jednak zdecydowała się. Chwyciła telefon i wybrała numer do szefa. Wzięła trzy głebokie oddechy, gdy w słuchawce odezwał się głos jej przełożonego.
-Przemysław Kulczyk, w czym mogę pomóc?-spytał ziewając, a dziewczyna dopiero zdała sobie sprawę, że dzwoni do szefa o 21.
-Dobry wieczór. Z tej strony Magda Świtalska.-przedstawiła się.
-O! Madzia! Dobry wieczór. Czemu dzwonisz o tak późnej porze?
-Bo... Przemek... Ja chciałabym odejść z pracy.
-Ale dlaczego? Dostałaś lepszą ofertę?
-Nie. Wyprowadzam się z Polski.
-Dokąd, jeśli można wiedzieć?
-Do Londynu.
-Tam też są fajne restauracje. O ile będziesz chciała dalej pracować w tym fachu, mogę Cię gdzieś polecić.
-Naprawdę? Mogłbyś?-ucieszyła się.
-Oczywiście. Jutro wyślę Ci mailem adresy zaprzyjaźnionych mi                     restauracji. Na pewno znajdziesz w którejś swoje miejsce.-                                                     powiedział głos w słuchawce, a Magda o mało sufitu nie popsuła skacząc z radości.
-Dziękuję Ci bardzo. Nawet nie wiesz jak sie cieszę.-pisneła.
-Nie ma za co. Przecież jesteśmy przyjaciółmi.-powiedział, a Magda nie była w stanie nic powiedzieć.
-Jesteś tam?-spytał Przemek, a Magda pośpiesznie się odezwała.
-Tak jestem.
-Będziemy już kończyć... Żonka się budzi. Godżilla.-zażartował.
Jego żona nie wyglądała na żadną godżillę. Wręcz przeciwnie. Była piękną brunetką o złotych oczach. Zawsze miła, nigdy nerwowa. Przemek ją uwielbiał. Była z nimi na każdej imprezie. Towarzyska dziewczyna... Nie to co Magda...
-Masz rację.-powiedziała.-Przepraszam za późną porę.
-Nic się nie stało.-powiedział spokojnie.-Dobrej nocy.
-Tobie również.-uśmiechnęła się do siebie i zakończyła rozmowę.
Odłożyła telefon na komodę i walnęła się na łóżko.
-Teraz tylko Wojtek.-powiedziała z uśmiechem wpatrując się w sufit.

Następnego dnia Wojciech Szczęsny, szanowany bramkarz z Polski siedział wygodnie w fotelu i patrzył niecierpliwie na telefon, który od pory pożegnania z Magdą nie wydał z siebie ani jednego odgłosu.
-Zadzwoń do niej. Może zapomniała?-powiedział Robert obserwując śmieszne zachowanie Wojtka.
-Nie chcę za bardzo naciskać. To była dość szalona propozycja jak na 5 dni znajomości...
-Fakt, ale do odważnych świat należy. Myślisz, że się zgodzi?
-Musi. Ja bez niej dnia nie wytrzymam...-jęknął Wojtek, a Robert patrzył na niego ze śmiechem na ustach.
-Od kiedy Cię znam ani z Sandrą, ani z Mariną nie byłeś taki szczęśliwy.
-Wiesz... do trzech razy sztuka.-uśmiechnął sie Wojtek, a jego telefon zagrał krótką melodyjkę, która sygnalizowała wiadomość SMS. Szczęsny rzucił się na telefon i pośpiesznie go odblokował. Nagle posmutniał.
-Co się stało?-spytał zaniepokojony Robert.
-Rachunek za internet.-powiedział bramkarz, a po chwili razem z Lewym zaczęli się śmiać. Nawet nie usłyszeli gdy do ich pokoju ktoś wszedł. Tym kimś była Magda.
-Cześć.-powiedziała unosząc rękę w geście powitania. Pierwszy wstał Robert i przytulił dziewczynę.
-Cześć.-powiedział puszczając do niej oczko.-powiedz mu to spokojnie, bo cały pokój mi rozwali.-zaśmiał się i znów usiadł na łóżku.
-Hej skarbie.-powiedział Wojtek również podchodząc do Magdy. Pocałował ją namiętnie po czym uśmiechnął się bosko.
-Jak słodko. Mogę już rzygać?-spytał Robert, na co Magda odpowiedziała nieopanowanym śmiechem.
-No pacz, no. Całe życie ludzie się ze mnie śmieją. Co ja z siebie robię?- pytał Wojtka, ale ten był wpatrzony w Magdę jak w obrazek.
W pewnym momencie Magda upadła na podłogę... Wojtek przykucnął obok niej. Jednak ku uciesze chłopaka nie stało się nic poważnego. Magda po prostu dostała mocnej głupawki.
-Kotku, wstań.-powiedział Wojtek podając rękę Magdzie. Dziewczyna chwyciła rękę i przestała się śmiać. Podniosła się i stanęła przed swoim ukochanym.
-Zgadzam się.-powiedziała patrząc mu w oczy.
-Nie żartujesz?-spytał Wojtek nie dowierzając co powiedziała.
-Nie, nie żartuję. Zgadzam się.-powiedziała spokojnie, a Wojtek rzucił się na nią z uściskami i pocałunkami. Robert wyszedł z pokoju dając parze czas dla siebie. W tym czasie zadzwonił do swojej narzeczonej-Ani.
Wojtek i Magda nie szczędzili sobie czułości. Co chwilę, któreś prosiło o buziaka. Oglądali jakąś komedię i czekali na Roberta. Gdy wreszcie rzeczony kolega wszedł do pokoju Wojtek zawołał:
-No nareszcie. Ile mamy czekać?
-Czekaliście na mnie?-spytał Robert.
-Pewnie. Chodź do nas, oglądamy fajny film.
-Czyli co? Oficjalnie już nie Magda i Wojtek, a WY?
-Raczej.-uśmiechnął się Szczęsny kradnąc buziaka swojej dziewczynie.
Niedługo później we trójkę oglądali komedię. Robert czuł się przy nich trochę samotnie. Brakowało mu Ani. Mógł ją zabrać, ale to nie byłby już męski wypad, a... damsko-męski. Skąd mógł wiedzieć, że wojtek pozna Magdę?
Po zakończeniu filmu Robert i Magda zaczęli rozmawiać. Wojtek natomiast wyłączył film i udał się do łazienki. W pewnym momencie Lewy spytał:
-Jaki jest twój ulubiony kolor?
-Niebieski-odpowiedziała.
-Bo niebo?-dopytywał.
-Bo jego oczy.-rozmarzyła się, a Robert się uśmiechnął.
-Zakochani są wśród nas...-powiedział po chwili.
-Tak i jestem to ja i Madzia.-znikąd w pokoju pojawił się Wojtek. Pocałował Magdę w szyję i usiadł razem z przyjaciółmi na kanapie.
-Zazdroszczę wam...-powiedział Robert.
-Czego?-spytała Magda.
-On ma Ciebie, a moja Ania tkwi w Polsce...
-Oj... nie smutaj. Wojtek powiedział, że niedługo kończycie wakacje, więc nawet się nie obejrzysz, a już będziesz mógł się z nią spotkać.- powiedziała Magda przytulając Roberta, z czego Wojtek nie był zadowolony, ale postanowił to ukryć, żeby nie psuć atmosfery.
-Hej, ludzie. Co robimy? Nie będziemy przecież tylko siedzieć...- powiedział Wojtek.
-Racja. Proponuję iść na plażę popływać.-dodał Robert. Więcej nie trzeba było nic mówić. Magda po czułym pożegnaniu z Wojtkiem udała sie do swojego pokoju, aby przebrać się w strój kąpielowy. Specjalnie na te wakacje kupiła sobie biały komlet w czarne wzory.
Na to naciągnęła biały top
i zwykłe spodenki z błękitnego dżinsu.
Na nogi włożyła czarne japonki i wyszła z pokoju. Swoje kroki skierowała do recepcji, gdzie miała się spotkać z chłopcami. Jak na złość zapomniała związać włosy. -"Przecież nie będę pływać w rozpuszczonych włosach..."-pomyślała i wróciła na górę.Poszła do łazienki i związała włosy gumką. -"Teraz wyglądam jak człowiek."
Wróciła do recepcji. Czekali tam na nią zniecierpliwieni przyjaciele.
-Dłużej nie można?-spytali jednoczenie.
-Przepraszam...-powiedziała dziewczyna, a piłkarze się uśmiechnęli.
-Nic się nie stało.-powiedział Wojtek biorąc dziewczynę pod ramię.
We trójkę, bo nie należy zapominać o naszym kochanym Robercie, poszli na plażę. Magda wygrzewała się w słońcu, a chłopcy próbowali wciągnąć ją do wody.
-Dobrze. Już idę.-powiedziała Magda i ostrożnie weszła do wody na wysokość łydek.
-Ale chodź do nas.-śmiał się Robert. Natomiast Wojtek szturchnął go w ramię tak mocno, że ten wpadł do wody.
-Zwariowałeś?!-krzyknął Robert dławiąc się wodą. Wojtek jednak uznał, że postąpił niemądrze i szybko wyciągnął przyjaciela z wody.
-Przepraszam. Nic Ci nie jest?-przytrzymywał go.
-Nie, ale proszę Cię... nie rób tak więcej.-powiedział Robert krztusząc się.
-Hej, zakochańce, tylko mi się tu nie miziać.-powiedziała Magda, która obserwowała całą sytuację.
-Nie wiem czy wiesz, ale właśnie przed chwilą twój chłopak wrzucił mnie do wody... Chyba należy mu się jakaś kara, co?
-Madzia, kochasz mnie, prawda? Nie zrobisz mi nic złego, tak?-Wojtek przymilał się do dziewczyny.
-Ja nie, ale Robert może.-odpowiedziała.
-Ale ja nie chciałem...-pisnął Wojtek.
-Mogłeś go utopić...-powiedziała stanowczo, ale Wojtek jej nie usłyszał. Już siedział pod wodą przyciskany przez Roberta.
-Wypuść go...-powiedziała bezradnie i powoli zaczęła oddalać się od       brzegu. Dogonił ją Wojtek. Miał całą mokrą fryzurę, a po jego twarzy spływały krople wody.
-Dzięki, że mnie uratowałaś.-powiedział.
-Nie ma sprawy.-odpowiedziała.
-Wyjdziemy na pomost?
-A nie jest za gorąco? Wolę posiedzieć w wodzie. Słońce źle na mnie działa...
-Rozumiem...
-Gdzie Robert?
-Nie wiem... Chyba w barze.
-Och... napijmy się czegoś.
Magda zaczęła płynąć do brzegu, a Wojtek za nią... a przynajmniej tak się jej wydawało. W pewnym momencie Magda obróciła się. Nie było za nią Wojtka, ani nikogo innego.
-Wojtek?-zawołała i nagle coś pociągnęło ją za nogę. Zanurzyła się po uszy w wodzie. Wyrywała się, ale na nic się to zdało. W końcu wynurzyła się z wody, a to kogo zobaczyła na powierzchni przeszło nawet najśmielsze oczekiwania.

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 8

Wojtek wyszedł do recepcji kupić sobie jakiś zimny napój z automatu. Niestety zanim zdążył to zrobić spojrzał w stronę wejścia, a to co tam zobaczył wydawało mu się nie do wiary...
Ujrzał Magdę. Jego Magdę przytulającą się do jakiegoś chłoptasia. Nie mógł na to dłużej patrzeć. Jego serduszko w tym momencie pękło na milion drobnych, kujących kryształków. Znienawidził ją tak bardzo, że nie był w stanie już o niej myśleć.
Magda smutna, prawie płacząca powędrowała do siebie. Była zła na Wojtka, o to, że w tak niebezpiecznej sytuacji chciał ją nieumyślnie zabić. Wiedziała, że jest piłkarzem i, że ma dość silne ramiona, aby utrzymać taką kruszynkę jak ona, ale pomimo tego bała się. Nie wiedziała co Wojtkowi strzeliło do głowy. Miała co do niego mieszane uczucia. Nagle wpadła na jakiegoś chłopaka, który zobaczył, że Magda płacze i usiłował jej pomóc. Wielkim zaskoczeniem dla niego, było to, że dziewczyna rzuciła się mu w ramiona i rzewnie moczyła mu koszulkę. Chłopak przytulił ją do siebie i starał uspokoić.
-Hey. Why are you crying?-pytał.
-It doesn't matter.-mruknęła wtulając się w chłopaka.
-Don't cry. Cheer up, please.
-I can't stop crying. I'm sorry. I'm late.
Zostawiając chłopaka w tyle poszła do siebie. Następnie wkroczyła do łazienki i napuściła gorącej wody do wanny. Rozebrała się do bielizny i zdjęła naszyjnik, który dostała od swojego przyjaciela. Szkoda było jej wyrzucić błyskotkę, ale nie mogła na nią patrzeć. Odłożyła ją na etażerkę i wróciła do łazienki. Zdjęła bieliznę i już chciała wejść do wanny gdy spostrzegła że nie zdjęła bandażu z nogi. Pośpiesznie go odchyliła. O mało nie zemdlała gdy zobaczyła krew lejącą się strumieniem z jej nogi. Nie wiedziała co ma zrobić. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zadzwonić do Wojtka-odezwała się w jej głowie pani Praktycznie-Rozsądna. Na tą opcję Magda nie mogła sobie pozwolić. Była zbyt dumna by to zrobić. Ale patrząc na kałużę krwi, która utworzyła się pod jej nogą postanowiła dłużej nie zwlekać. Ubrała bieliznę i naciągnęła na siebie długą koszulkę. Wyjęła telefon i wybrała numer do Wojtka Niestety Wojtek nie odbierał. Po kilkunastu próbach w końcu odebrał połączenie. 
-Wojtek...-jęknęła prawie mdlejąca Magda.
-Czego chcesz?-w słuchawce odezwał się ochrypły głos.-Nie chcę z tobą gadać.
-Potrzebuję twojej pomocy... Wojtek... Proszę, przyjdź.-upuściła telefon i sama upadła na podłogę. 
Wojtek wybiegł szybko ze swojego pokoju i poleciał pod #414. Magdy nie było widać w sypialni. Bez wahania wkroczył do łazienki. Magda leżała nieprzytomna na podłodze. W końcu Wojtek ją ocucił.
-Madzia co się stało?
-To.-wskazała na zakrwawione kolano.
-O mamciu... Poczekaj.-posadził ją na pralce.
Wziął szybko chusteczki higieniczne i zamaczając każdą pojedynczo w wodzie wytarł dziewczynie kolano z krwi. Jednak ta nadal płynęła niemiłosierną ilością. Magda prawie nieżywa opierała się o ścianę, a Wojtek kombinował. W końcu wyjął wodę utlenioną z szafki i spryskał nią ranę. Dziewczyna momentalnie uniosła się do góry i zacisnęła zęby z bólu.
-Ciii... -Wojtek trzymał ją za rękę.-Cichutko.
Ponownie spryskał ranę dziewczyny. Tym razem Magda nie tylko uścisnęła jego rękę. Na dłoni chłopaka pojawiły się białe ślady i małe wgłębienia od paznokci Magdy, jednak Wojtek wcale na to nie reagował. Nadal opatrywał nogę dziewczyny. Gdy krew przestała już płynąć owinął jej nogę bandażem, tak jak poprzednim razem i uniósł dziewczynę na rękach. Położył ją delikatnie na łóżku i otulił kołdrą. 
-Połóż się przy mnie.-poprosiła, a on spełnił jej prośbę z uśmiechem na twarzy. Przytulił ją od tyłu i chowając ją w ramionach zasnął.
Następnego dnia Wojtek obudził się pierwszy. W ramionach trzymał swoją...powiedzmy dziewczynę. Magda nadal słodko spała, a chłopak wsłuchiwał się w jej miarowy oddech. Z uśmiechem na twarzy obudził dziewczynę.
-Co jest?-spytała zaspana, a chłopak odpowiedział jej złośliwym uśmiechem.
-Wstawaj. Muszę zobaczyć twoją nogę.-powiedział.
-To patrz.-mruknęła bez zainteresowania i odkryła kołdrę nie zważając na to, że jej koszulka podniosła się do znacznych wysokości. 
Wojtek zamiast patrzeć na kolano dziewczyny wpatrywał się w jej śliczny brzuszek. Nie był szczupły, tak żeby było widać kości, ale nie była też z niego oponka. Słowem idealny. Chłopak zerkał to na dziewczynę to na jej piękne ciało. W końcu otrzeźwiał i zważywszy na to, że minęło już około dziesięć minut zaczął opatrywać kolano Magdy.
-Raczej wszystko jest w porządku.-stwierdził Wojtek.
-Raczej?!-krzyknęła dziewczyna-Wczoraj wieczorem z mojej nogi krew lała się niczym Wodospad Królowej Victorii, a teraz najzwyczajniej jest w porządku?
-Najwyraźniej tak. Nie panikuj. Gdy będziesz potrzebowała pomocy to ja jestem obok.-powiedział i złapał za klamkę od drzwi wyjściowych.
-Nie zostaniesz?-spytała Magda.
-Właściwie to zostanę.-cofnął się i podszedł do łóżka, na którym siedziała dziewczyna. Usiadł obok niej i odwrócił głowę w jej stronę.-Musisz mi coś wytłumaczyć...
-(...)-w ciszy spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
-Co to za mężczyzna, z którym przytulałaś się w recepcji?
-Jaki?-zdziwiła się.
-No ten turek. Uciekłaś, po tym jak się na mnie obraziłaś i zobaczyłem Cię w recepcji obściskującą się z tym chłopakiem.
-Ach... wtedy...-powiedziała Magda usiłując przypomnieć sobie szczegóły zdarzenia. 
-Kim on jest?
-Nie wiem. Nikim. Nie znam go.
-To dlaczego się do niego przytulałaś?-spytał, a Magdzie odebrało mowę.
-Nie wiem...-jęknęła dziewczyna.
-To sobie kurwa przypomnij!-wrzasnął Wojtek i dopiero po chwili zorientował się co powiedział. Spojrzał na dziewczynę. Jej twarz ukazywała przerażenie.
-Przepraszam.-dodał skruszony chłopak.
-Wyjdź.-powiedziała oddalając się od piłkarza.
-Najpierw wytłumacz mi co was łączy.
-Nic mnie z nim nie łączy... i z Tobą już chyba też nic...-powiedziała cicho i spojrzała na Wojtka płochliwym wzrokiem.
-Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem, ale jestem zdenerwowany.
-Nie denerwuj się.-podeszła do niego i przytuliła go od tyłu.-Nie denerwuj.- szepnęła.
-Byłam wtedy zapłakana. Nie chciałam się z Tobą kłócić ale mnie sprowokowałeś. Wtedy wpadłam na tego chłopaka. On zaczął mnie pocieszać. Później powiedziałam mu, że jestem spóźniona i po prostu poszłam do siebie. Nic mnie z nim nie łączy. Rozumiesz?- szeptała mu do ucha oparta brodą o jego ramię.
-Rozumiem.-szepnął.-Przepraszam.
-Nic się nie stało.-powiedziała słabo.
-Boisz się mnie, prawda?-spytał, a ona kiwnęła głową.
-Nie masz czego... To był jakiś jednorazowy odruch. Obiecuję, że nie będę już na Ciebie krzyczał, dobrze?-spojrzał na nią.
-Mhmm...-mruknęła.
-Przebierz się i idziemy.-polecił.
-Gdzie?-spytała zdezorientowana.
-Na śniadanie. Chyba, że wolisz być głodna.-uśmiechnął się.
-Nie.-powiedziała i przytuliła Wojtka po czym poszła do łazienki. 
Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i wyczesała się. Kolejno ubrała się i pomalowała.


Wróciła do Wojtka, który patrzał w jej zeszyt.
-Na co patrzysz?-spytała-Nie sądzę abyś się na tym znał.-wyrwała mu stos karteczek z ręki i usiadła z nim przy biurku. 
Zmierzyła sobie poziom cukru we krwi i wpisała wyniki do zeszytu. 
-Przepraszam. Nie powinienem grzebać w twoich rzeczach.-przyznał.
-Nic się nie stało. Po prostu nie lubię rozmawiać o cukrzycy...-mruknęła.
-Rozumiem. Ile ci wyszło?
-117.-poinformowała go.
-Dobrze.
-Tak.-potwierzdziła z uśmiechem, a po chwili spytała.-Skąd to wiesz?
-Czytałem o tym.-wytłumaczył skromnie.
-Po co?
-Chciałem wiedzieć jak zareagować gdybyś zemdlała lub poczuła się gorzej...
-Jejcia. Kocham Cię.-uwiesiła mu się na szyi.
-Ja Ciebie też.-powiedział i skradł jej buziaka. 
Wyszli z jej pokoju przytuleni do siebie. Zjedli razem śniadanie. Wpatrywali się w siebie nawzajem. Cały dzień spędzili na spacerowaniu. Wojtek znów został na mieście, gdy Magda poszła zjeść kolację. Wybrał się do kwiaciarni. Kupił tam piękny bukiet.


 Czekał na Magdę dość długo, ale opłacało się. Dziewczyna nawet nie zwracając uwagi na kwiaty chwyciła chłopaka za rękę.
-Madzia.-powiedział w pewnej chwili Wojtek.
-Tak?-odwróciła się i popatrzyła mu w oczy.
-Proszę, to dla ciebie.-powiedział i wyciągnął rękę z bukietem w stronę dziewczyny uśmiechając się przy tym bosko.
-Dziękuję, są piękne.-przyznała Magda.
-Sam wybierałem. Dla Ciebie.-powiedział.
-Nie musisz się o mnie tak troszczyć.-odpowiedziała z uśmiechem.
-Muszę. Jesteś moim największym skarbem.-zbliżył się do niej i musnął delikatnie jej usta.
-A ty jesteś dla mnie wszystkim. Chociaż czasem uważam Cię za idiotę...
-Popsułaś nastrój...-zaśmiał się.
-Przepraszam.
-Wybaczam.-znów ją pocałował.
-Madziu... mam pytanie.-powiedział po chwili.
-Słucham.
-Czy... chciałabyś może...-nie wiedział jak zacząć. Jego głowa pełna była myśli nie związanych z tą rozmową, a wszystkie scenariusze, które wcześniej układał wyparowały z jego umysłu niczym staw w upalne dni.
-Uspokój się. Powiedz co Ci leży na sercu.-uśmiechnęła się do niego, tak jakby dodając mu tym odwagi.
-Chodź usiądziemy...-pociągnął ją za rękę. Powędrowali do Parc de la Ciutadella i usiedli na jednej z ławek.
-Jak już wiesz jestem piłkarzem i mam różne mecze i treningi...
-Tak, wiem. Nie jestem głupia...-mruknęła dziewczyna.
-Nie o to mi chodziło... Ogólnie zasilam szeregi klubu z Londynu i rzadko jestem w Polsce. Rozumiesz? Te wakacje już się dla mnie kończą. Będę musiał wrócić do Londynu. 
-Czyli, że...-Magda miała łzy w oczach-już się nie spotkamy?
-Jeżeli odrzucisz moją propozycję. 
-Możesz wreszcie powiedzieć o co chodzi? Zaraz się rozpłaczę i zepsuję makijaż.
-Nie płacz.-przytulił ją.-Chodzi mi o to, że mogłabyś ze mną zamieszkać. 
-W Londynie?
-Tak.
-Ale Wojtek, ja mam pracę...
-Możesz ją rzucić.
-Ale ty nawet nie wiesz gdzie pracuję. To tak jakbym ja prosiła Cię żebyś skończył z piłką nożną.
-Czyli, że gdzie pracujesz?
-Jestem szefem kuchni w restauracji w Warszawie. Kojarzysz Białe Piaski?
-Kojarzę. Najlepsze mielone ever.-powiedział Wojtek na co Magda odpowiedziała śmiechem.-Nie śmiej się naprawdę lubię mielone.
-Oj dobrze już...-pocałowała go.
-Czyli wychodzi na to, że się nie zgadzasz?
-Nie wiem...
-W Londynie też są fajne restauracje... Gordon Ramsay te sprawy... Tam też będziesz mogła sie spełniać.
-Dasz mi trochę czasu? Muszę to przemyśleć...
-Pewnie. Ale jakbyś miała jakieś wątpliwości to musisz wiedzieć, że bardzo mi na Tobie zależy.-przytulił ją mocniej.
-Wiem. Mi na Tobie też.-szepnęła.
-Zadzwonisz jak się namyślisz? Odbiorę o każdej porze.-uśmiechnął się.
-Zadzwonię. Na pewno.-znów go pocałowała.-Wracamy?
-Pewnie. Odprowadzę Cię.-uśmiechnął się i podał jej rękę, żeby wstała.
Madzia dzielnie ścisnęła jego dłoń i razem powędrowali do hotelu. Na pożegnanie pocałowali się czule i przytulili. 
Magda weszła do pokoju. Wstawiła kwiaty w jakiś zakurzony wazon. Napełniła go wodą i postawiła na komodzie. Długo wpatrywała się w piękne róże, które dostała od Wojtka. Myślała nad propozycją chłopaka o wspólnym mieszkaniu. Zastanawiała się jakie musi być życie piłkarza. -"Pewnie trudne, skoro Wojtuś tak wszystko wyolbrzymia..."-pomyślała. Sama do końca nie wiedziała dlaczego nazywa go "Wojtusiem", skoro tylko w myślach używała tego zdrobnienia. -"Rzucić dla niego pracę?"-pytała sama siebie.
-Tak. Tak właśnie trzeba zrobić.-powiedziała pani Praktycznie-Rozsądna.-Jest piłkarzem. Ma dużo kasy. Nie będziesz musiała pracować.-dodała, ale jej stwierdzenie nie miało żadnego sensu. 

Magda kochała tę pracę. Gotowanie było jej pasją od zawsze. Nie mogła tak po prostu tego porzucić...

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 7

Tymczasem w innej części miasta Jack Wilshere spacerował z pewną piękną kobietą poznaną w parku. Miał wielką ochotę zaciągnąć ją do łóżka. Był pewien, że jest dobra w te klocki...ale jak na złość ona nie dawała mu się nawet pocałować. W końcu postanowił złapać ją na jakąś romantyczną śpiewkę.
-Wiesz co mi się podoba w tej nocy?-spytał patrząc jej w oczy i w myślach przypominając sobie rozmowę z Wojtkiem i recenzję książki, którą czytał. Jack nie był romantykiem i preferował tylko przygody na jedną noc... przynajmniej na wakacjach.
-Nie.-odparła dziewczyna.
-To, że...-zaczął intensywnie myśleć, co poskutkowało prawie przegrzaniem jego móżdżku...-jest piękna jak ty.
-Nie stać Cię na nic więcej?-spojrzała na niego.
-A oczy masz jak te dwie gwiazdki.-wskazał palcem w górę w dwie bardzo błyszczące gwiazdy.
-No słucham dalej.-uśmiechnęła się chcąc wykończyć biednego Jack'a.
-Czy ja już wspominałem, że jesteś piękna?-zakłopotał się.
-Tak.-powiedziała rozbawiona całą tą szopką.-Słucham, słucham. -torturowała go.
-Yyy...-zająknął się, a po chwili się odezwał.-Dobra, przyznaję się. Nie jestem romantykiem, ale...
-To nic...-dziewczyna uniosła jego podbródek i pocałowała go namiętnie. On dostał potwornego wzwodu i jak najszybciej chciał obniżyć swoje libido. Całując się weszli do hotelu, w którym ona na jakiś czas się zatrzymała. W jej pokoju zostali pozbawieni wszelkich części garderoby. On wodził palcami po jej nagim ciele całując ją co chwilę, co spowodowało, że... mu stanął. W końcu doszło do tego, czego tak bardzo pragnął. Skończywszy zabawę, pocałował dziewczynę w czoło i czekał aż zaśnie. 
Gdy wreszcie się to stało ucieszony i spełniony ubrał się po czym wyszedł. Postanowił pójść do siebie. Gdy wszedł do pokoju i chciał zapalić światło, usłyszał miarowe oddechy swoich śpiących kolegów. Nie chcąc ich budzić, po ciemku próbował dotrzeć do łóżka. Gdy myślał, że jest na miejscu walnął się na "łóżko".
Niestety uderzył plecami w stolik i wydał z siebie przeraźliwy okrzyk.
-Co jest!?-wrzeszczał Jack i zapalił wyświetlacz telefonu. Na plecach miał ogromne zadrapanie. Natomiast pod jego skromną osobą nie znajdowało się (jak się spodziewał) łóżko, a podłoga. 
-Wojtek...-szturchał kolegę, aż do czasu gdy Szczęsny się obudził.
-Czego?-mruknął zaspany Wojtek.
-Gdzie moje łóżko?-spytał Jack, na co Szczęsny odpowiedział śmiechem.
-Przy mnie.-wyjaśnił uśmiechnięty-Wiesz... Spodziewałem się, że zostaniesz u tej dziewczyny na noc, więc przygarnąłem twoje łóżko.
-Bo?-prawie krzyknął.
-Cicho. Dziewczynę mi obudzisz...
-A ja co? Mam spać na podłodze?
-Czemu nie? Kręgosłup Ci się wyprostuje i w ogóle.
-Wredota...-zerwał kołdrę z Wojtka i Magdy i ułożył się na podłodze.
Magda delikatnie się poruszyła. Wojtek przykrył ją kocem i przytulił do siebie.
Rano Magda obudziła się pierwsza. Zdenerwowana biegała wzrokiem po pomieszczeniu. Na sobie nie miała nic oprócz bielizny, z resztą leżacy obok niej Wojtek miał na sobie tylko bokserki. Zastanawiała się czy pomiędzy nimi do czegoś doszło... Na podłodze zauważyła jakiegoś chłopaka. Miał on piękną sylwetkę, opalone ciało i był przystojny. Bardzo przystojny. Nigdy wcześniej go nie widziała. 
Patrząc bacznie na trójkę chłopców wstała z łóżka i szukała swoich ubrań po pomieszczeniu. Gdy już je znalazła i założyła chciała wyjść. Złapała za klamkę i obróciła się do tyłu. Spojrzała na śpiącego Wojtka. Chłopak wyglądał tak słodko. Podeszła do jego łóżka i cmoknęła go w czoło po czym myśląc o swoim ukochanym-jeśli może go już tak nazywać-wyszła z pokoju.  
Poszła do siebie, odświeżyła się i ubrała. 
Marnowała na tym niesamowicie dużo czasu, co chwilę uśmiechając się i strojąc miny do lustra. Miała nadzieję, że dzisiaj też spotka się ze swoim niebieskookim przyjacielem.
Do południa czas minął jej niesamowicie wolno i nieciekawie. Gdy jadła obiad w restauracji dosiadł się do niej Wojtek. 
-Cześć księżniczko.-powiedział uśmiechając się do niej.
-Cześć.-odpowiedziała niewyraźnie, ale z uśmiechem.
-Wyspałaś się?-spytał.
-Tak.-powiedziała okręcając na palcu blond loczek z jej kucyka co w nim wzbudziło niebywałe uczucie słodyczy. Czuł się jakby zjadł co najmniej trzy tabliczki czekolady... 
-Widzisz. Jestem miękki jak poduszeczka-uśmiechnął się, a jego oczy rozbłysły nowym blaskiem. Nigdy nie czuł czegoś podobnego. 
-"Tak Szczęsny, masz rację, to miłość"-pomyślał bramkarz.
-Nie wątpię.-dziewczyna odwzajemniła uśmiech. 
-Słuchaj... mam do Ciebie takie pytanie...
-Jakie?
-Dałabyś mi swój numer?-spytał szczerząc się.
-Okay.-wzięła jego telefon i zapisała numer.-Proszę bardzo.
-Dziękuję.-uśmiechnął się chłopak chowając telefon.
Zjedli razem obiad. Następnie przeszli się na spacer. Magda była wpatrzona w Wojtka jak w obrazek. Wieczorem "rozstali się" na mieście. Ona poszła coś zjeść, a on "nie był głodny". Po kolacji dziewczyna poszła w umówione miejsce. Wojtek prosił, aby tam przyszła, bo chciał jej coś powiedzieć...
Gdy znalazła się na plaży chłopak pomachał jej z daleka. Podeszła do niego, a on objął ją w pasie.
-Witam ponownie.-uśmiechnął się do dziewczyny, która przylgnęła do niego niczym noworodek do matki.
-Co chciałeś mi powiedzieć?-spytała "odrywając" się od chłopaka. 
-To dla ciebie.-wręczył jej podłużne, niebieskie, aksamitne pudełeczko. Otworzyła je i zwróciła się do Wojtka.
-Nie musisz robić mi prezentów. Tym bardziej takich...-spojrzała na srebrny naszyjnik z diamentami w kolorze London Blue, który był zawartością niebieskiego pudełeczka.
-Ale... nie podoba Ci się?-spytał wyraźnie smutny.
-Oczywiście, że mi się podoba, ale... Myślę że nie mogę go przyjąć.-oddała pudełko w ręce chłopaka. Ten niemal natychmiast wyjął naszyjnik z pudełka i zapinając go na szyi dziewczyny mówił:
-Wiesz...-wziął głęboki oddech-Ja myślę, że możesz go przyjąć. Wiele dla mnie znaczysz. Od początku, gdy cię zobaczyłem... spodobałaś mi się. Zaczęliśmy się spotyka i... im więcej czasu z tobą przebywam, tym częściej czuję coś czego nigdy wcześniej nie czułem. Sama pewnie dobrze wiesz o co chodzi... Madzia, ja się w tobie zakochałem.-powiedział i skończywszy oporne zapinanie naszyjnika ujął dziewczynę za policzek. 
Ona uśmiechnęła się do niego jakby dając znak, że chłopak może ją pocałować. Wojtek stając na wysokości zadania starał się, aby dziewczynie spodobał się pocałunek. 
Względnie bardzo spodobało jej się jak traktuje ją chłopak, ale nie dawała mu tego po sobie tego poznać. 
-Może gdzieś pójdziemy?-spytał, a ona wtuliła się mocniej w jego tors.
-Wiesz... Z Tobą zawsze.-uśmiechnęła się do niego.
Poszli na Las Ramblas. Tam gdzie ostatnio... tyle, że zwiedzali je z góry. Wojtek wlazł na drzewo i pomógł tam się dostać również Magdzie. Gdy oboje siedzieli na gałęzi obserwowali zachód słońca. Piłkarz delikatnie tulił do siebie dziewczynę.
-Zimno mi.-szepnęła, a on z natychmiastową reakcją zdjął z siebie bluzę i otulił nią swój skarb.
-Wiesz co?-spytał po chwili.
-Hmmm?
-Do twarzy Ci w tej bluzie. Możesz ją zatrzymać.
-Masz rację fajna. Męskich nie było?-poprawiała za duże rękawy.
-Hej! Ja chciałem być miły, a ty takie coś...
-No przepraszam.-śmiała się.-Mówiłeś, że jest mi w niej do twarzy.
-Cwaniara.-z uśmiechem, pogłaskał ją po nosku. 
-Podoba mi się.-stwierdziła.
-Co Ci się podoba?
-To jak mnie traktujesz. 
-Teraz to ja powiem Ci coś od serca.
-Jestem bardzo ciekawa...
-Kocham Cię.-pocałował ją, a ona szybko się od niego oderwała.
Po chwili śmiała się tak głośno, a dla Wojtka tak uroczo, że o mało nie spadli z drzewa, na którym siedzieli. Po wyładowaniu się Magda miała całą zapłakaną twarz.
-Co Ci się właśnie stało?-spytał zdezorientowany Wojtek.
-Antywirus w sercu...-powiedziała ze śmiechem.
-Może lepiej zejdźmy?-spojrzał na dziewczynę, która nie zachowywała się już normalnie a zwisała głową w dół, obejmując gałąź nogami. 
Nie wiedzieć czemu Wojtek zamiast tej gałęzi widział siebie. Ostatnio czytał trylogię "50 Twarzy Grey'a", więc z jego umysłem nie mogło być w porządku. 
-Cykasz się?-spytała Magda z uśmiechem na twarzy. 
-Ja? Nie. Pytanie czy ty?-chwycił ją za nogę i próbował ją odciągnąć od gałęzi.
-Nieee! Nie tykaj!! Puść, Wojtek!-krzyczała, a on nic sobie z tego nie robił. 
-Wojtek, proszę... puść mnie...-jęknęła.
-Wojtuś...-powiedziała zmęczona, a on puścił jej nogę. Magda szybko powróciła do bezpiecznej, siedzącej pozycji. 
-Zabiję Cię kiedyś!-warknęła i zsunęła się z drzewa na ziemię. Zdjęła bluzę Wojtka, rzuciła nią i kopała, aż jej przyjaciel zszedł z drzewa. 
-Madzia...-jęknął ze śmiechem.-Wiesz, że bym Ci krzywdy nie zrobił... A tak w ogóle to moja ulubiona bluza jest... a raczej była. 
-Nie obchodzi mnie to. Dobranoc...-warknęła znów i poszła. 
Wojtek został sam. Było mu niesamowicie smutno... Nie z powodu bluzy, ale z tego, że Magda się na niego obraziła. Faktycznie nie chciał jej zrobić krzywdy. Kochał ją z całego serca i nie mógł pogodzić się z tym, że nie ma przy nim tej wyjątkowej osoby... Smutny wrócił do pokoju. Przywitał go Lewandowski.
-No nareszcie jakieś towarzystwo. Umierałem z nudów...-powiedział uradowany po czym spojrzał na Wojtka. Mina dwudziestopięciolatka wyglądała niczym odwrócona podkówka.-Coś się stało?
-Nic nie mów... Ania też się tak obraża jak się jej złościsz?
-Nie mów, że się z nią droczyłeś... Stary, ty na wyrok śmierci się skazałeś...
-Co?!-krzyknął zdezorientowany.
-Ona mogła Cię nawet zabić... Pierwsza zasada: Nie złość dziewczyny.
-Wezmę to sobie do serca.
-Zapisz na kartce.-zaśmiał się Lewy i walnął na łóżko. O dalszej gadaninie nie było mowy. Do pokoju wkroczył Jack Wilshere. Wojtek wyszedł do recepcji kupić sobie jakiś zimny napój z automatu. Niestety zanim zdążył to zrobić spojrzał w stronę wejścia, a to co tam zobaczył wydawało mu się nie do wiary...