Play

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 7

Tymczasem w innej części miasta Jack Wilshere spacerował z pewną piękną kobietą poznaną w parku. Miał wielką ochotę zaciągnąć ją do łóżka. Był pewien, że jest dobra w te klocki...ale jak na złość ona nie dawała mu się nawet pocałować. W końcu postanowił złapać ją na jakąś romantyczną śpiewkę.
-Wiesz co mi się podoba w tej nocy?-spytał patrząc jej w oczy i w myślach przypominając sobie rozmowę z Wojtkiem i recenzję książki, którą czytał. Jack nie był romantykiem i preferował tylko przygody na jedną noc... przynajmniej na wakacjach.
-Nie.-odparła dziewczyna.
-To, że...-zaczął intensywnie myśleć, co poskutkowało prawie przegrzaniem jego móżdżku...-jest piękna jak ty.
-Nie stać Cię na nic więcej?-spojrzała na niego.
-A oczy masz jak te dwie gwiazdki.-wskazał palcem w górę w dwie bardzo błyszczące gwiazdy.
-No słucham dalej.-uśmiechnęła się chcąc wykończyć biednego Jack'a.
-Czy ja już wspominałem, że jesteś piękna?-zakłopotał się.
-Tak.-powiedziała rozbawiona całą tą szopką.-Słucham, słucham. -torturowała go.
-Yyy...-zająknął się, a po chwili się odezwał.-Dobra, przyznaję się. Nie jestem romantykiem, ale...
-To nic...-dziewczyna uniosła jego podbródek i pocałowała go namiętnie. On dostał potwornego wzwodu i jak najszybciej chciał obniżyć swoje libido. Całując się weszli do hotelu, w którym ona na jakiś czas się zatrzymała. W jej pokoju zostali pozbawieni wszelkich części garderoby. On wodził palcami po jej nagim ciele całując ją co chwilę, co spowodowało, że... mu stanął. W końcu doszło do tego, czego tak bardzo pragnął. Skończywszy zabawę, pocałował dziewczynę w czoło i czekał aż zaśnie. 
Gdy wreszcie się to stało ucieszony i spełniony ubrał się po czym wyszedł. Postanowił pójść do siebie. Gdy wszedł do pokoju i chciał zapalić światło, usłyszał miarowe oddechy swoich śpiących kolegów. Nie chcąc ich budzić, po ciemku próbował dotrzeć do łóżka. Gdy myślał, że jest na miejscu walnął się na "łóżko".
Niestety uderzył plecami w stolik i wydał z siebie przeraźliwy okrzyk.
-Co jest!?-wrzeszczał Jack i zapalił wyświetlacz telefonu. Na plecach miał ogromne zadrapanie. Natomiast pod jego skromną osobą nie znajdowało się (jak się spodziewał) łóżko, a podłoga. 
-Wojtek...-szturchał kolegę, aż do czasu gdy Szczęsny się obudził.
-Czego?-mruknął zaspany Wojtek.
-Gdzie moje łóżko?-spytał Jack, na co Szczęsny odpowiedział śmiechem.
-Przy mnie.-wyjaśnił uśmiechnięty-Wiesz... Spodziewałem się, że zostaniesz u tej dziewczyny na noc, więc przygarnąłem twoje łóżko.
-Bo?-prawie krzyknął.
-Cicho. Dziewczynę mi obudzisz...
-A ja co? Mam spać na podłodze?
-Czemu nie? Kręgosłup Ci się wyprostuje i w ogóle.
-Wredota...-zerwał kołdrę z Wojtka i Magdy i ułożył się na podłodze.
Magda delikatnie się poruszyła. Wojtek przykrył ją kocem i przytulił do siebie.
Rano Magda obudziła się pierwsza. Zdenerwowana biegała wzrokiem po pomieszczeniu. Na sobie nie miała nic oprócz bielizny, z resztą leżacy obok niej Wojtek miał na sobie tylko bokserki. Zastanawiała się czy pomiędzy nimi do czegoś doszło... Na podłodze zauważyła jakiegoś chłopaka. Miał on piękną sylwetkę, opalone ciało i był przystojny. Bardzo przystojny. Nigdy wcześniej go nie widziała. 
Patrząc bacznie na trójkę chłopców wstała z łóżka i szukała swoich ubrań po pomieszczeniu. Gdy już je znalazła i założyła chciała wyjść. Złapała za klamkę i obróciła się do tyłu. Spojrzała na śpiącego Wojtka. Chłopak wyglądał tak słodko. Podeszła do jego łóżka i cmoknęła go w czoło po czym myśląc o swoim ukochanym-jeśli może go już tak nazywać-wyszła z pokoju.  
Poszła do siebie, odświeżyła się i ubrała. 
Marnowała na tym niesamowicie dużo czasu, co chwilę uśmiechając się i strojąc miny do lustra. Miała nadzieję, że dzisiaj też spotka się ze swoim niebieskookim przyjacielem.
Do południa czas minął jej niesamowicie wolno i nieciekawie. Gdy jadła obiad w restauracji dosiadł się do niej Wojtek. 
-Cześć księżniczko.-powiedział uśmiechając się do niej.
-Cześć.-odpowiedziała niewyraźnie, ale z uśmiechem.
-Wyspałaś się?-spytał.
-Tak.-powiedziała okręcając na palcu blond loczek z jej kucyka co w nim wzbudziło niebywałe uczucie słodyczy. Czuł się jakby zjadł co najmniej trzy tabliczki czekolady... 
-Widzisz. Jestem miękki jak poduszeczka-uśmiechnął się, a jego oczy rozbłysły nowym blaskiem. Nigdy nie czuł czegoś podobnego. 
-"Tak Szczęsny, masz rację, to miłość"-pomyślał bramkarz.
-Nie wątpię.-dziewczyna odwzajemniła uśmiech. 
-Słuchaj... mam do Ciebie takie pytanie...
-Jakie?
-Dałabyś mi swój numer?-spytał szczerząc się.
-Okay.-wzięła jego telefon i zapisała numer.-Proszę bardzo.
-Dziękuję.-uśmiechnął się chłopak chowając telefon.
Zjedli razem obiad. Następnie przeszli się na spacer. Magda była wpatrzona w Wojtka jak w obrazek. Wieczorem "rozstali się" na mieście. Ona poszła coś zjeść, a on "nie był głodny". Po kolacji dziewczyna poszła w umówione miejsce. Wojtek prosił, aby tam przyszła, bo chciał jej coś powiedzieć...
Gdy znalazła się na plaży chłopak pomachał jej z daleka. Podeszła do niego, a on objął ją w pasie.
-Witam ponownie.-uśmiechnął się do dziewczyny, która przylgnęła do niego niczym noworodek do matki.
-Co chciałeś mi powiedzieć?-spytała "odrywając" się od chłopaka. 
-To dla ciebie.-wręczył jej podłużne, niebieskie, aksamitne pudełeczko. Otworzyła je i zwróciła się do Wojtka.
-Nie musisz robić mi prezentów. Tym bardziej takich...-spojrzała na srebrny naszyjnik z diamentami w kolorze London Blue, który był zawartością niebieskiego pudełeczka.
-Ale... nie podoba Ci się?-spytał wyraźnie smutny.
-Oczywiście, że mi się podoba, ale... Myślę że nie mogę go przyjąć.-oddała pudełko w ręce chłopaka. Ten niemal natychmiast wyjął naszyjnik z pudełka i zapinając go na szyi dziewczyny mówił:
-Wiesz...-wziął głęboki oddech-Ja myślę, że możesz go przyjąć. Wiele dla mnie znaczysz. Od początku, gdy cię zobaczyłem... spodobałaś mi się. Zaczęliśmy się spotyka i... im więcej czasu z tobą przebywam, tym częściej czuję coś czego nigdy wcześniej nie czułem. Sama pewnie dobrze wiesz o co chodzi... Madzia, ja się w tobie zakochałem.-powiedział i skończywszy oporne zapinanie naszyjnika ujął dziewczynę za policzek. 
Ona uśmiechnęła się do niego jakby dając znak, że chłopak może ją pocałować. Wojtek stając na wysokości zadania starał się, aby dziewczynie spodobał się pocałunek. 
Względnie bardzo spodobało jej się jak traktuje ją chłopak, ale nie dawała mu tego po sobie tego poznać. 
-Może gdzieś pójdziemy?-spytał, a ona wtuliła się mocniej w jego tors.
-Wiesz... Z Tobą zawsze.-uśmiechnęła się do niego.
Poszli na Las Ramblas. Tam gdzie ostatnio... tyle, że zwiedzali je z góry. Wojtek wlazł na drzewo i pomógł tam się dostać również Magdzie. Gdy oboje siedzieli na gałęzi obserwowali zachód słońca. Piłkarz delikatnie tulił do siebie dziewczynę.
-Zimno mi.-szepnęła, a on z natychmiastową reakcją zdjął z siebie bluzę i otulił nią swój skarb.
-Wiesz co?-spytał po chwili.
-Hmmm?
-Do twarzy Ci w tej bluzie. Możesz ją zatrzymać.
-Masz rację fajna. Męskich nie było?-poprawiała za duże rękawy.
-Hej! Ja chciałem być miły, a ty takie coś...
-No przepraszam.-śmiała się.-Mówiłeś, że jest mi w niej do twarzy.
-Cwaniara.-z uśmiechem, pogłaskał ją po nosku. 
-Podoba mi się.-stwierdziła.
-Co Ci się podoba?
-To jak mnie traktujesz. 
-Teraz to ja powiem Ci coś od serca.
-Jestem bardzo ciekawa...
-Kocham Cię.-pocałował ją, a ona szybko się od niego oderwała.
Po chwili śmiała się tak głośno, a dla Wojtka tak uroczo, że o mało nie spadli z drzewa, na którym siedzieli. Po wyładowaniu się Magda miała całą zapłakaną twarz.
-Co Ci się właśnie stało?-spytał zdezorientowany Wojtek.
-Antywirus w sercu...-powiedziała ze śmiechem.
-Może lepiej zejdźmy?-spojrzał na dziewczynę, która nie zachowywała się już normalnie a zwisała głową w dół, obejmując gałąź nogami. 
Nie wiedzieć czemu Wojtek zamiast tej gałęzi widział siebie. Ostatnio czytał trylogię "50 Twarzy Grey'a", więc z jego umysłem nie mogło być w porządku. 
-Cykasz się?-spytała Magda z uśmiechem na twarzy. 
-Ja? Nie. Pytanie czy ty?-chwycił ją za nogę i próbował ją odciągnąć od gałęzi.
-Nieee! Nie tykaj!! Puść, Wojtek!-krzyczała, a on nic sobie z tego nie robił. 
-Wojtek, proszę... puść mnie...-jęknęła.
-Wojtuś...-powiedziała zmęczona, a on puścił jej nogę. Magda szybko powróciła do bezpiecznej, siedzącej pozycji. 
-Zabiję Cię kiedyś!-warknęła i zsunęła się z drzewa na ziemię. Zdjęła bluzę Wojtka, rzuciła nią i kopała, aż jej przyjaciel zszedł z drzewa. 
-Madzia...-jęknął ze śmiechem.-Wiesz, że bym Ci krzywdy nie zrobił... A tak w ogóle to moja ulubiona bluza jest... a raczej była. 
-Nie obchodzi mnie to. Dobranoc...-warknęła znów i poszła. 
Wojtek został sam. Było mu niesamowicie smutno... Nie z powodu bluzy, ale z tego, że Magda się na niego obraziła. Faktycznie nie chciał jej zrobić krzywdy. Kochał ją z całego serca i nie mógł pogodzić się z tym, że nie ma przy nim tej wyjątkowej osoby... Smutny wrócił do pokoju. Przywitał go Lewandowski.
-No nareszcie jakieś towarzystwo. Umierałem z nudów...-powiedział uradowany po czym spojrzał na Wojtka. Mina dwudziestopięciolatka wyglądała niczym odwrócona podkówka.-Coś się stało?
-Nic nie mów... Ania też się tak obraża jak się jej złościsz?
-Nie mów, że się z nią droczyłeś... Stary, ty na wyrok śmierci się skazałeś...
-Co?!-krzyknął zdezorientowany.
-Ona mogła Cię nawet zabić... Pierwsza zasada: Nie złość dziewczyny.
-Wezmę to sobie do serca.
-Zapisz na kartce.-zaśmiał się Lewy i walnął na łóżko. O dalszej gadaninie nie było mowy. Do pokoju wkroczył Jack Wilshere. Wojtek wyszedł do recepcji kupić sobie jakiś zimny napój z automatu. Niestety zanim zdążył to zrobić spojrzał w stronę wejścia, a to co tam zobaczył wydawało mu się nie do wiary...