Play

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 6

Po "brudnej" grze w butelkę Magda miała w ustach smak Wojtka... Całowała się z nim... i to chyba było w tej grze najprzyjemniejsze. Teraz leżeli oboje na łóżku, podczas gdy Robert wyszedł, i przytulali się. Nagle do pokoju wkroczył Lewandowski z ekipą naprawczą. Para szybko sie podniosła i spojrzała po sobie z lekkim uśmiechem.
-Przerwany kabel.-powiedział gruby, starszy pan po angielsku, a Szczęsny stroił miny do Roberta.
-A da się coś z tym zrobić?-spytał Robert ignorując miny Wojtka.
-Da się, oczywiście, ale to będzie kosztowało.
-Trudno...-westchnął chłopak.
Gdy ekipa uporała się z problemem Robert postanowił kontynuować oglądanie filmu. Teraz Magda naprawdę sie bała... Wojtek objął ją silnym ramieniem, ale ona ze śmiechem go odepchnęła i oglądała dalej. Pod koniec filmu poczuła zmęczenie i zasnęła. Niska Magda na kolanach Wojtka wyglądała jak małe dziecko. Chłopak korzystając z okazji, że nie ma Jack'a zsunął jego łóżko ze swoim i położył dziewczynę na jednej połowie.
-Tylko jej nie zgwałć-śmiał się Robert leżąc na swoim łóżku
-Nie śmiej się.-zganił go Wojtek.-Chyba serio się zakochałem...
-Niewątpliwie.-potwierdził Lewandowski.-Fajna ta Madzia. Udzielam wam  błogosławieństwa.-dodał ze śmiechem.
-Idź się schowaj!-zaśmiał się Szczęsny i rzucił Roberta poduszką.
-Ale headshoot! Lekarza!!-Robert wył "z bólu"
-Wstań i nie hałasuj.-powiedział Wojtek podając rękę koledze. 
-Dobra. Ale coś za coś...-uśmiechnał się Robert.
-Czegóż dusza pragnie?-spytał siadając obok Lewandowskiego.
-Dasz mi ją przelecieć.-powiedział Lewy uśmiechając się jak głupi.
-Chciałbyś...
        -Chciałbym.-potwierdził Robert.
-Ona jest moja. Tylko ją dotkniesz, a powieszę Cię za...
-Nie kończ błagam...-uspokoił go.
-Małego...-dokończył Wojtek.
-Zamknij paszczę!-warknął Robert.
-Moja wina?
-A moja?-jęknął Lewandowski.
-Ciekawe jakiego miał twój ojciec...
-Serio? Nie masz o czym rozmawiać?-śmiał się.
-Na taki temat zeszło...
-A idź się tam miziać z tą twoją Madzią...-burknął.
-No już. Nie dąsaj się...-szturchnął go Wojtek po czym przytulili się na zgodę.
-To co idziemy już spać?-spytał Robert ze zdziwioną miną.
-Coś ty! Noc jeszcze młoda.-zaśmiał się Szczęsny.
-To co robimy?-spytał znów, a Wojtek zrobił dziwną minę.
-Jak to co? Bierz kamerę i idziemy do recepcji.
-Bedziemy...?
-Tak.-uśmiechnął się Wojtek. Podszedł do łóżka Magdy i pocałował ją w czoło, po czym razem z Robertem wyszli z pokoju.


wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział 5

-Jestem pod wrażeniem.-powiedział.
-Czemu?
-Bo... no ogólnie... łał...-nie mógł się wysłowić.
-Wracamy?-spytała po czym ziewnęła.
-Możemy. Dasz radę pójść, czy mam zamówić taxi?
-Dam radę.
Wyszli razem. On ją obejmował, a ona się w niego wtulała. Wyglądali tak słodko... Niestety do Wojtka zadzwonił telefon... Gdy się rozłączył z uśmiechem wrócił do obejmowania Magdy. 
-Bardzo jesteś zmęczona?-spytał Wojtek.
-Nie, a co?-uśmiechnęła się do niego.
-Pójdziemy do mnie. Jack'a nie ma, także posiedzimy sobie z Robertem. Co ty na to?-zaproponował.
-Robertem? Kto to?-spytała zdziwiona.
-Mój kolega z Reprezentacji.
-Mhmm...-mruknęła, a Wojtek mocniej ją do siebie przycisnął.
Gdy dotarli na miejsce Robert przywitał ich szczerym uśmiechem.
-Siemasz Robert.-przytulili się.
-Kogo przyprowadziłeś?-spytał Robert.
-To jest Magda.-powiedział Wojtek-Moja...hmm...-zaśmiał się.
        -Robert.-przedstawił się i wyciągnął do niej rękę.
-Magda.-uśmiechnęła się i uścisnęła jego rękę. 
-Może obejrzymy jakiś film?-spytał Wojtek i mrugnął porozumiewawczo do Roberta.
-Mogę wybrać?-spytał Robert.
-Pewnie. My wybierzemy się po popcorn, prawda Madziu?-słodził.
-Okay...-zgodziła się niczego nieświadoma.
Wyszli z pokoju i udali się do automatu. Kupili trzy paczki popcornu. Dla Roberta Pepsi, a dla nich wodę. Wrócili, a Robert załączał płytę.
-Jesteśmy!-zawiadomili Roberta.
-Ale zrobiłeś nastrój...-zaśmiał się Wojtek na widok zasłoniętych okien i zgaszonego światła. Przed chwilą prawie się wywalił przez te egipskie ciemności, a jednak dodawały one uroku. 
Usiedli w trójkę na łóżku. Lewy z lewej, Szczęsny z prawej, a Magda w środku. Nie mogło być tak pięknie... Robert wybrał horror. Magda z umysłem co kilka minut jadła jedną...powiedzmy bryłkę popcornu, ponieważ bała się, że może zemdleć. Nie wiedziała ile ta przekąska może mieć w sobie cukru, jednak teraz czuła się całkiem dobrze.
Sceny horroru nie były zbyt straszne, z czego Wojtek nie był zbyt zadowolony. Jednak jedna scena podniosła ciśnienie całej trójce... Na ekranie pojawiła się dziewczyna. Zgarbiona, o sinej skórze. Twarz zasłaniały jej czarne, długie włosy. Wydawało się, że wychodzi z ekranu i zbliża się do trójki oglądających. Nagle zgasło światło. Magda przylgnęła do Wojtka, a ten z zadowoloną miną kopnął Roberta w nogę. Po chwili zapaliło się światło. Magda szybko odskoczyła od Wojtka i usiadła strzepując niewidzialny kurz ze spodni.
-Co tu się mogło stać?-dopytywał Robert ze śmiechem.
-Ty cwaniaku! Specjalnie to zrobiłeś!-rzuciła się na Wojtka siadając na nim okrakiem.
-Tak, ale to Robert był mózgiem operacji.-wygodnie się rozłożył, bowiem wygodnie mu było w tej pozycji.
-A jak mógłby nie być? Przecież ty ewidentnie tego mózgu nie posiadasz...-uśmiechnęła się cynicznie w stronę Wojtka.
-Hej!-zrzucił ją na łóżko i zaczął łaskotać.
-Przestań!-krzyczała płacząc ze śmiechu.
-Przeproś mnie.-zadał warunek.
-Prze...praszam...-śmiała się.
-No i ładnie.-zrobił pół pompki i pocałował Magdę, po czym się podniósł i usiadł obok niej.
-Pięknie.-zaśmiał się Robert.-Szczęsny. Przez twoje wygłupy popsuliśmy telewizor.
-Nie będzie pornosów?-rozżalił się Szczęsny.
-Wojtek...-szturchnął go Lewy.-Magda.
-Tak czy inaczej, ty popsułeś i na ciebie spadnie wina. Niech tyko powiem Jack'owi, że nie będzie...-zatrzymał się na chwilę-filmów, to zobaczysz...-ze śmiechem groził Robertowi.
-Ale zepsułem to na twój rozkaz.-usprawiedliwiał się Lewandowski, a Magda się z nich śmiała.
-Powiedzcie, że to już tak było.-przerwała na chwilę dziewczyna i wróciła do śmiania się.
-Madzia dobrze mówi.-Robert pogłaskał ją po blond włosach.-Ale pozostaje jedno pytanie...
-Jakie?-spytali równocześnie Wojtek i Magda.
-Co będziemy robić. Warto wykorzystać czas kiedy nie ma Jack'a...
-Masz rację.-poparł go Wojtek.
-Kim jest Jack?-spytała zdezorientowana Magda.
-Nasz kolega.-wytłumaczył Robert
-Z Reprezentacji?-spytała niepewnie. Szczęsny gra w Reprezentacji, Robert też, to Jack...
-Jack?-Robert padł ze śmiechu na podłogę.-Blondynki...
-Ugh...-założyła ręce i odwróciła się od Roberta.
-Kochanie. Jack Wilshere nie jest z Polski.-przytulił ją Wojtek gdy zobaczył jaka jest naburmuszona. Robert nadal nie wstawał z podłogi i śmiał się do rozpuku.
-Dobra. Nie skapnęłam się, ale za tą blondynkę... Gdybyś był rudy, to byś się tak nie cieszył.
-Okay. Co fakt, to fakt. Przesadziłem. Przepraszam.-przyznał się Robert.
-Spoko. Co robimy?-poczuła się pewniej, dlatego, że Wojtek ją przytulał.
-Może... nie wiem. Skoro mamy jeszcze trochę popcornu i butelki... Zagrajmy w butelkę.-zadecydował Lewandowski.
-Okay.-zgodzili się Wojtek i Magda.

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 4

Wojtek wrócił do restauracji, zamówił rybę po grecku, ale ta nijak mu nie smakowała. Wcale się nią nie posilił. Zostawił talerz, zapłacił i wyszedł. Wiedział gdzie szukać Magdy. Od razu skierował się do hotelu. Poszedł pod jej pokój #414 i śmiało otworzył drzwi. Na łóżku leżała zapłakana Magda.
-Madzia.-podszedł do niej.-Nie płacz.-łaskotał ją po opuszkach palców.
-Wyjdź stąd.-mruknęła.
-Nie, dopóki nie przestaniesz płakać.
-Wyjdź!-krzyknęła ocierając łzy chusteczką. On jednak nie miał zamiaru wychodzić.
-Ciii...-podniósł ją do pozycji siedzącej i pozwolił żeby wtuliła się w jego tors.-Proszę, uspokój się i powiedz mi o co chodzi.-mówił spokojnie, ale jej usta nawet nie drgnęły. Przytulał ją i huśtał delikatnie w ramionach. Miał całą przemoczoną koszulkę, ale uznał, że musi się trochę poświęcić, żeby wyciągnąć coś z dziewczyny.
-Madzia...-popatrzał dziewczynie w oczy.-Powiesz mi w końcu o co chodzi?
-Nie. Idź stąd. Nie przychodź więcej.-powiedziała stanowczo. Chociaż Wojtek bardzo jej się podobał nie chciała się w nim zadurzać. Zostawiłby ją, a ona miałaby złamane serce. Przynajmniej tak wtedy myślała.
Wojtek nie mając większego wyboru wyszedł z pokoju Magdy i udał się do siebie. Bardzo chciał wiedzieć dlaczego Magda nie może się z nim spotykać. "Może ma chłopaka, narzeczonego, a może męża?"-zadawał sobie pytania. Niestety bez pomocy Magdy na żadne z nich nie umiał udzielić odpowiedzi. Na jego korzyść zgarnął z biurka Magdy zapasowe klucze do jej pokoju. Gdy ona wyjdzie, Wojtek będzie mógł poszperać w jej rzeczach. Może się czegoś dowie?
W końcu nadszedł upragniony moment dla chłopaka. Magda wyszła, a on sprytnie wślizgnął się do jej pokoju. Przeszukiwał wszystko co tylko mogło zawierać jakieś informacje. W końcu znalazł zielony designerski zeszyt zaopatrzony w wielokolorowe zakładki. -"Sądząc po treści to chyba dziennik"-stwierdził chłopak. Przeczytał kilka stron. Niemal każda rozpoczynała się takim wpisem: "4 dawki", "5 dawek"... Zapisywała co zjadła i ile dawek insuliny sobie wstrzyknęła. Pod każdą stroną była pieczątka lekarza. -"Ona ma cukrzycę..."-domyślił się. Pośpiesznie odłożył dziennik na miejsce i wyszedł z pokoju Magdy.
To czego się dowiedział było dla niego wstrząsem... Jej choroba tłumaczyła te wszystkie gorsze samopoczucia, zemdlenia... i to jedzenie. Woda. Nie żaden sok, ale woda.- "Szczęsny ty debilu! Dlaczego wcześniej się nie domyśliłeś?"-obwiniał się w duchu.- "Dlaczego nie zauważyłeś tej cholernej, niebieskiej bransoletki!?" 
Żal mu było Magdy. Nikomu nic nie mówiła, a powinna. Tym bardziej Wojtkowi, który spędzał z nią dość dużo czasu. Gdyby dziewczyna poczuła się gorzej i zemdlała na jego rękach nie wiedziałby co zrobić... Był strasznym panikarzem. Postanowił poczekać na Magdę. Od momentu gdy weszła do recepcji on umiejętnie za nią szedł. W końcu zniecierpliwiona Magda odwróciła się do Wojtka twarzą pełną żalu.
-Musisz mnie śledzić?-spytała.
-Muszę. Magda, ja już wszystko wiem.-powiedział, a ona się zaniepokoiła.
-Skąd?-spytała znów.
-Czytałem twój dziennik.-przyznał się.
-Co robiłeś!?-krzyknęła na niego.-Kiedy?
-Wtedy, kiedy wyszłaś.-powiedział i oddał jej klucze.
-I co? Zadowolony z siebie jesteś?-spytała z wyrzutem.
-Tak. Dlaczego nie chciałaś mi o niczym powiedzieć? Przecież bym zrozumiał.-przytulił ją do siebie. Ona nic nie mówiąc otworzyła drzwi swojego pokoju i zaprosiła Wojtka do środka.
-Wojtek?-mruknęła, a on odwrócił głowę i popatrzył na nią.
-Tak?-spytał.
-Nie przeszkadza Ci to, że jestem chora?-spytała, a wyglądała przy tym tak słodko, że Wojtka to rozbawiło.
-Oczywiście, że nie. Mówisz o tym jakbyś była co najmniej trędowata, a to zwykła cukrzyca. Chodź do mnie.-przytulił ją mocno.
-I nadal możemy sie spotykać?-spytała z nadzieją.
-Jeśli chcesz, oczywiście.-uśmiechnął się do niej nadal nie wypuszczając dziewczyny z ramion.
-Która godzina?-spytała Magda po chwili.
-Osiemnasta.-poinformował ją chłopak.
-Muszę coś zjeść.-powiedziała chwytając torbę.-Idziesz ze mną?
-Pewnie.-z dziarskimi uśmiechami na twarzach oboje powędrowali do jakiejś restauracji w centrum.
Magda musiała najpierw zmierzyć cukier i w tym celu wybrała się do łazienki. Wojtek za nią. Przyłożyła sobie igłę do palca, a Wojtek uważnie się temu przyglądał.
-Naciśnij.-powiedziała do Wojtka.
-A... nie zrobię Ci krzywdy?-spytał.
-Nie..-zaśmiała się.-No dawaj.
-Boję się.-przyznał.
-Okay. Poradzę sobie.-nacisnęła guzik. Igła odskoczyła, a z jej palca zaczęła płynąć krew. Przyłożyła palec do paska i czekała na wynik. 
-No, no.-mruknęła.-119.
-To dobrze, czy źle?-spytał zaciekawiony Wojtek.
-Dobrze. W miarę.-mruknęła. Wyrzuciła pasek i schowała resztę do torby.
  Wyszli z łazienki i poszli do swojego stolika. Magda musiała wybrać danie dla cukrzyków, czyli bez cukru i nisko tłuszczowe. Wojtek natomiast, żeby dotrzymać jej towarzystwa i zobaczyć jak to jest, zamówił to co ona. Po zjedzeniu poinformowała Wojtka, że idzie wstrzyknąć sobie insulinę po czym dodała:
-Chcesz zobaczyć?
-Jeśli mogę, to tak.-wrócili do łazienki.
Magda wyjęła z torby kolejne nieznane dla Wojtka urządzenie. Wyglądało ono jak długopis i niczym się prawie od długopisu nie różniło... Może tylko tym, że miało długą igłę. Wojtek przełknął ślinę, tak jakby to jego mieli kłuć. Magda tylko się do niego uśmiechnęła. Wstrzyknęła sobie pięć jednostek lekarstwa i odłożyła wszystko do torby. Wojtek o mało nie zemdlał. 

wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział 3

Rano Magda czuła się świetnie pomimo bolącej nogi. Ogarnęła się
i zjadła śniadanie. Tym razem nie zapomniała o insulinie i wzięła ją na czas. Nie miała przez kogo zapomnieć... Wojtka nie było w zasięgu wzroku. Walnęła się na łóżko i zapominając , że jest w hotelu włączyła "Hollywood Undead- Lion" na całe głośniki. Niedługo później ktoś wkroczył do jej pokoju, ale ona o tym nie wiedziała, ponieważ miała zamknięte oczy. Tym kimś był Wojtek. Wyłączył muzykę po czym spytał:
-Głośniej się nie da, co?-zaśmiał się.
-Zostaw to!-jęknęła.-Zaraz będzie "lost in the echo".
-Coś za coś...-mruknął.
-No co?-spytała podnosząc się z łóżka.
-Ściszysz to i dasz żyć reszcie gości, a nam oglądać film.
-No nie bardzo...-powiedziała niezadowolona.
-Mogę Cię przekupić?-spytał.
-Próbuj.-spojrzała na Wojtka, a on przyciągnął ją do siebie i namiętnie pocałował, tak, że miała uczucie jakby w jej brzuchu stado motyli nagle wywróciło orła i kręciło się jak betoniarka...
-Przekonałeś mnie.-powiedziała gdy on przestał wpijać się w jej usta.
-Cieszę się.-jeszcze raz cmoknął ją w czoło i wyszedł.
Ona znów włączyła muzykę, ale tym razem ciszej. Nadal myślała o Wojtku. "Świetnie całuje"-stwierdziła. W głośnikach zagrało: "Skillet-Hero". Jeszcze kilka piosenek Magda przeleżała na łóżku. Później stwierdziła, że czas się trochę przewietrzyć... 
Spacerowała ulicami Barcelony, ale nie byłaby sobą gdyby nie zaczerpnęła inspiracji do pracy. Odwiedzała tutejsze restauracje próbując różnych regionalnych dań.
W tym czasie Wojtek siedział ze swoimi współlokatorami w pokoju i zamiast skupić się na filmie myślał o Magdzie. "Fajna muzyka"-śmiał się w duchu.
-O Boże!-przerazili się Lewandowski i Jack, a Wojtek był niewzruszony. Siedział patrząc, nie patrząc w ekran z miną pokerzysty. 
-Wojtek. Jak ty możesz na to patrzeć?-krzyknęli Jack i Robert nadal mając zasłonięte oczy i trzęsąc się ze strachu jak małe dziewczynki na widok klauna psychopaty.
-Eee... Ujdzie...-mruknął Wojtek nadal nie odrywając myśli od pięknej Polki. "Chyba naprawdę się zakochałem"-westchnął. Po filmie, ku nieuwadze chłopaków wyszedł z pokoju. Czuł się głodny...
Wyszedł z hotelu i powędrował do restauracji. W jednej z nich spotkał Magdę. Zapatrzony w dziewczynę podszedł do niej i spytał:
-Mogę się przysiąść?
-Pewnie.-uśmiechnęła się.-Co tu robisz?-spytała po chwili.
-Przyszedłem coś zjeść... Nie da się wyżyć na kilku paczkach czipsów tym bardziej jeśli się intensywnie myśli...
-A o czym tak myślałeś?-spytała z uśmiechem.
-O...-"O Tobie"-chciał powiedzieć, ale uznał to za trochę nietaktowne. Zamiast tego dokończył-O życiu...
-Żebyś ty coś wiedział o życiu...-mruknęła dziewczyna.
-Co masz na myśli?
-Byłeś kiedyś w takiej sytuacji, że poznałeś kogoś, ale nie możesz się z nim spotykać?
-Nie...
-No właśnie...
-Chodzi Ci o mnie, tak?
-Tak.
-Czemu nie chcesz się ze mną spotykać?
-Chcę, ale nie mogę. I najlepiej będzie jeżeli się już pożegnamy.-podała mu rękę , a on za nic nie chciał jej uścisnąć. Za nic nie chciał żeby odchodziła. Myśl o tym, że mógłby jej już nie spotkać przyprawiała go o żal.
-Magda.-jęknął i wstał po czym podszedł do niej i chwycił ją za rękę. Był bliski płaczu, ale nie chciał rozklejać się przy dziewczynie.
-Czego chcesz?-spytała zwieszając głowę.
-Czemu nie możesz się ze mną spotykać?
-Bo jest coś o czym nie wiesz...a ja naprawdę... nie chce zaprzyjaźnić się z kimś wiedząc, że mnie zostawi...
-Wyjdźmy na zewnątrz.-powiedział, po czym znaleźli się przed wejściem do restauracji.
-Posłuchaj Magda. Ja bym Cię nigdy nie zostawił. Czemu ciągle tak mówisz?-pytał.
-Bo gdybym Ci powiedziała, że...-zatrzymała się na chwilę-Po prostu byś mnie zostawił. Nie chciałbyś się z takim kimś przyjaźnić. Wiem to z doświadczenia...
-Jeśli mi powiesz, to będę wiedział o co chodzi.-objął ją w talii.
-Zabierz ręce!-wydała polecenie, a on posłusznie je spełnił.-Nie mogę Ci powiedzieć... Nikomu o tym nie mówię.
-Proszę, powiedz.-przekonywał ją.
-Nie. Będziesz o tym wiedział, a i tak mnie zostawisz.-trzymając kurczowo torbę odeszła.


niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 2

Następnego dnia Magdę obudziła boląca noga. Z żalem wstała z łóżka i poszła się ogarnąć. Wzięła gorącą kąpiel, a ból minimalnie ustąpił. Ubrała się, 
włosy związała w wysokiego kucyka i wyszła z łazienki. Usiadła na łóżku i zmierzyła sobie cukier. 98. "Nie jest źle...ale dobrze też nie jest..." Zeszła na parter i skierowała się do restauracji. Omiatając pomieszczenie wzrokiem szukała wolnego stolika, ale o tej porze takowego nie znalazła. Za to zauważyła Wojtka. Podeszła do jego stolika i powiedziała:
-Cześć. Mogę się przysiąść?-uśmiechnęła się miło, a on podniósł wzrok z nad gazety i również się uśmiechnął.
-Hej! Pewnie, siadaj. Jak noga?-spytał gdy ona usiadła.
-Boli, ale jakoś chodzę...-mruknęła.
-Cieszę się.-uciął.
-Z tego, że boli, czy z tego, że chodzę?-spytała ze śmiechem.
-Oczywiście, że z tego drugiego...-odpowiedział szybko, ale z uśmiechem.
Niedługo później do Magdy podeszła kelnerka. Dziewczyna zamówiła płatki kukurydziane z owocami i wodę mineralną. Kelnerka przyjęła zamówienie, po czym odeszła. Wojtek ostrożnie zapytał:
-Odchudzasz się?-spojrzał na nią.
-Niee... a czemu pytasz?-roześmiała się serdecznie.
-No... lekkie to śniadanie... i woda...
-Aaa... o to chodzi...-mruknęła i nerwowo bawiła się palcami.-Nie muszę Ci się chyba tłumaczyć...
-Okay. Nie będę Cię wypytywał... Dasz się może namówić na mały spacer? Po śniadaniu umówimy się w recepcji. Co ty na to?
-Super. Nie mam żadnych planów, więc...możemy.-wydukała, a on uśmiechnął się do swoich palców. 
Po śniadaniu siedzieli jeszcze chwilę i rozmawiali. Nagle Magdzie zrobiło się słabo...
-Wszystko w porządku?-spytał, ale ona słyszała go jak przez mgłę. Mogła powiedzieć tylko:
-Zaprowadź mnie do łazienki, proszę.-Wojtek spełnił jej prośbę. 
-Mógłbyś wyjść?-zdenerwowana szukała czegoś po torbie. 
Chłopak po raz kolejny spełnił jej prośbę, lecz po dziesięciu minutach zaczął się o nią niepokoić. Wleciał do łazienki,pomimo tego, że była damska. Magda stała przy zlewie i chwiała się na nogach.
-Dobrze się czujesz?-spytał przytrzymując ją pod bok.
-Tak. Zaraz dojdę do siebie...-nie wiedząc czemu oparła się o jego tors.
  Po pięciu bodajże minutach poczuła się lepiej. Przestało jej kołować się w          głowie, a cukier chyba się ustatkował.
-Jak tam?-spytał czule.
-Lepiej.-poinformowała go. 
-Odprowadzę Cię do pokoju, co?
-Byłoby miło.-mruknęła. 
On objął ją ramieniem i uważnie się jej przyglądając zaprowadził dziewczynę pod jej pokój. Pożegnał ją miłym uśmiechem, ale ona nie była w stanie nawet się uśmiechnąć. Weszła do pokoju i od razu zamykając drzwi walnęła się na łóżko. Gdy doszła do siebie postanowiła spędzić trochę tak przez nią upragnionego czasu z Wojtkiem... "ale... on ma swoje życie...i ja nie mam prawa się do niego wpieprzać"-pomyślała.
On również o niej myślał. Martwił się o dziewczynę, której ani trochę nie zna. Nie zdążył nawet zapytać jej o imię... Już w myślach układał scenariusz ich rozmowy... "Chyba naprawdę się zakochałem"-nie mógł uwierzyć w to co podpowiadał mu umysł, a jednak. Miał ochotę zabrać dziewczynę na koniec świata, albo jeszcze dalej i żyć z nią aż do czasu, gdy oboje zasną na wieki. Być może i tak by się stało, ale jest jeden problem, o którym Wojtek nie wie...
"Ta choroba wszystko zepsuje, on jest taki wspaniały, jest piłkarzem... a ja  nie będę mogła z nim nawet pobiegać i dotrzymać mu towarzystwa..."-myślała zrezygnowana... Nie po raz pierwszy myślała o swojej chorobie jako o wstrętnym pasożycie, który tylko niszczy jej życie. Raz po raz zastanawiała się dlaczego to właśnie ona. Jednak za nic nie oddałaby komuś swojej choroby. Nie chciała żeby ktoś miał tak źle w życiu jak ona przez ostatnie 3 lata... 
Wojtek wyszedł na miasto. Szukał swojego miejsca. Nie mógł przestać myśleć o tajemniczej nieznajomej... W końcu usiadł na pomoście i patrzał bez sensu w wodę. Nagle zobaczył tam swoje odbicie, a obok jego "tajemniczą nieznajomą". Zamknął oczy po czym znów je otworzył, ale jej odbicie nie zniknęło. Odwrócił się do tyłu. Stała za nim Magda.
-Cześć.-usiadła obok niego.
-Cześć, jak się czujesz?-spytał obejmując ją ramieniem.
-Pytasz o to po raz czwarty. Dobrze.-powiedziała z lekkim uśmiechem.
-No to fajnie.-uśmiechnął się do niej.-Może się gdzieś przejdziemy?
-Możemy.-odpowiedziała bez zbędnego namysłu.
Powędrowali do kościoła Świętej Rodziny-La Sagrada Familia. Zwiedzili jakieś muzeum. Na szczęście- dla Wojtka- przy kupowaniu biletu trzeba było podać imię i nazwisko.
-Magdalena Świtalska.-uśmiechnęła się dziewczyna, a on już wiedział jak jego tajemnicza, ale już znajoma ma na imię... "Ciekawe jakby brzmiało: Magdalena Szczęsna?"-uśmiechał się w myślach. Po wędrówce odpoczęli w Parc de la Ciutadella, a na koniec powędrowali na Camp Nou. Wracali Las Ramblas około godziny 21:00.
-Pięknie tu.-szepnęła przytulając się do niego.

-Magiczne miejsce.-uśmiechnął się do niej.-Nocą jest tu jeszcze piękniej.

-Zostaniemy?-spytała z nadzieją.

-A dasz radę?-spojrzał jej w oczy. Magda tylko przytaknęła.

Chodzili przytuleni do siebie w tą i z powrotem. W końcu zapadła noc. Tak upragniona przez ich oboje. Patrzyli w gwiazdy, również te spadające.

-Pomyśl życzenie.-polecił Wojtek. Sam również wypowiedział w myślach swoje pragnienie. "Bądź przy mnie"-pomyślał.

"Nie zostawiaj mnie"-spojrzała na spadającą gwiazdę, która po kilku sekundach zniknęła jej z pola widzenia. "To wszystko o czym marzę"-dodała mając nadzieję, że gwiazda jeszcze ją słyszy. Wojtek przycisnął dziewczynę do siebie, a ona tylko sie do niego uśmiechnęła.

"Szybsza niż Poczta Polska"-uśmiechnęła się w duchu myśląc o spadającej gwieździe. Dla niej chwile z Wojtkiem mogły trwać w nieskończoność. W nieskończoność mogłaby się do niego przytulać, szeptać do ucha czułe słówka, patrzeć w toń jego niebieskich jak morze oczu... 

-Wracamy?-spytał patrząc w rozmarzone oczy Polki.

-Jeśli razem to tak.-chciała powiedzieć, ale zamiast tego wydała z siebie tylko krótkie potwierdzenie w stylu: "mhmm...". 

Wojtek odprowadził dziewczynę do jej pokoju i... pocałował ją na pożegnanie
Oboje byli z tego faktu bardzo zadowoleni. Z głowami w chmurach, razem, ale w osobnych pokojach odpłynęli w objęcia słodkiego Morfeusza...




Chcesz być na bieżąco? Obserwuj! :)

Obserwuj (Google+) <- KLIK

czwartek, 2 lipca 2015

Rozdział 1

Na wyświetlaczu pojawiały się kolejno cyfry: 5, 4, 3, 2, 1... W końcu wyświetlił się wynik: 120. "Jak na nie dobrze"-pomyślała. Poprawiła swoją niebieską bransoletkę i wróciła do miasta.
          Cały dzień zleciał jej na zwiedzaniu pięknej Barcelony. Do hotelu Magda wróciła z rumieńcami na twarzy i aparatem pełnym zdjęć. Wyczerpana spojrzała na zegarek. 18:00. Właśnie mijała ostatnia pora jedzenia dla dziewczyny. Zmierzyła cukier, zjadła kolację i uzupełniła to insuliną. Poszła się wykąpać. Po kąpieli ubrała luźną, neonowo-zieloną koszulkę i ciemno-zielone, krótkie spodenki. Zawsze spała w takich rzeczach. Już wychodziła z łazienki i pech chciał, że poślizgnęła się i całą swą skromną osobą wypadła na korytarz. Wszyscy goście wyszli ze swoich pokoi i swój wzrok wlepili w drobną blondynkę, która niczym przeciągający się kot leżała na środku korytarza. Podniósł ją wysoki... bardzo wysoki niebieskooki brunet.
Po chwili zapytał:
-Wszystko w porządku?-rozmawiali po angielsku.
-Raczej tak.
-Proszę się rozejść.-warknął na gapiów po czym znów spytał-Możesz wstać?
-Chyba-próbowała się podnieść, ale zaciskała zęby z bólu.-Noga.-jęknęła, a on od razu zauważył problem.
         -Pozwolisz, że się wproszę.-powiedział z uśmiechem i uniósł ją delikatnie                                          na rękach. Zaniósł ją do pokoju i tak delikatnie jak ją uniósł, tak też ją odłożył.  Posadził ją na pralce w jej łazience. Czy czuła strach? Nie. Chociaż była trochę nieśmiała, chłopak budził w niej zaufanie. Siedziała na pralce, a jej wybawca opatrywał jej kolano.
-Całe rozwalone kolano.-powiedział-masz szczęście, że nie uszkodziłaś                       sobie ścięgien.
-Szczęście w nieszczęściu.-mruknęła do siebie po Polsku, a on z                       uśmiechem stwierdził w swoim ojczystym polskim języku:
-Jesteś Polką.
-Zgadza się.-mimo woli się uśmiechnęła.
-Czy ty jesteś lekarzem?-spytała po chwili.
-Niee...-zaśmiał się szczerze-Piłkarzem.
-Hmm...-uśmiechnęła się znów.-Czy ty grasz w Reprezentacji Polski?-                               spytała, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Owszem.-odpowiedział.
-Wojciech Szczęsny, do usług.-dodał ze śmiechem.
 Dziewczyna przez chwilę również się śmiała, a później przestała.
-Bandaż.-zakomunikował Wojciech, a dziewczyna się ocknęła.
-Słucham?-spytała zdezorientowana.
-Pytałem czy masz bandaż-powtórzył uprzejmie, ale ze śmiechem.
-Tak. Za tobą, Druga półka od góry.-nawigowała go, ale w głębi duszy nie wiedziała co mówi.
Czy pokieruje go dobrze? Jeśli nie, on weźmie ją za jakąś niepełno-sprytną. Albo jeśli znajdzie jej glukometr, igłę, pudełko z paskami... Od razu się domyśli... Na szczęście chłopak znalazł bandaż... Dzięki Bogu TYLKO bandaż. Bez zbędnych słów zajął się kolanem Magdy. Gdy było już opatrzone, o miło się do niej uśmiechnął.
-No! Gotowe! Jak się czujesz?-spytał, a ona otworzyła usta i już chciała powiedzieć: "Przy Tobie, wspaniale.", ale momentalnie zamknęła usta. Później znów je otworzyła i wydukała tylko:
-Dobrze. Dziękuję.-po czym oparła brodę na zdrowym kolanie.
-Nie ma za co.-odpowiedział chłopak i zapadła cisza. 
Ona zeskoczyła z pralki- oczywiście na zdrową nogę- i skacząc poprowadziła go do wyjścia.
-To co? Będziemy się żegnać?-spytał.
-Tak. mruknęła cicho.- Jeszcze raz Ci dziękuję.
-Naprawdę nie ma za co. Cześć.-posłał jej uśmiech i idąc tyłem, nie odrywając od niej wzroku wyszedł.
Długo po położeniu się do łóżka Magda myślała o Wojtku... "Czy jest wolny?", "Czy mógłby spędzić ze mną trochę czasu?" Myśląc zasnęła.
Wojtek podreptał do swojego pokoju, gdzie został serdecznie przywitany przez Jack'a Wilshere'a i Roberta Lewandowskiego, z którymi spędzał wakacje.
-Gdzie szwendałeś się tyle czasu?-jęknął Robert.
-Yyyy...-Wojtek nie wiedział co odpowiedzieć.
-I jeszcze wróciłeś bez czipsów...-mruknął Jack.-Co my będziemy jeść oglądając film? Stary, zakochałeś się czy co?-spytał, a Wojtek bez cienia wątpliwości mógł powiedzieć, że tak. Ale nie powiedział. Jack zacząłby się z niego wyśmiewać... Tylko z Robertem mógł naprawdę pogadać. W końcu znają się tyle lat...