Play

czwartek, 24 listopada 2016

Rozdział 10

W końcu wynurzyła się z wody, a to kogo zobaczyła na powierzchni przeszło nawet najśmielsze oczekiwania... Tym kimś był Wojtek... śmiejący się bez umiaru.
-Śmieszy Cię to?-warknęła i popłynęła w stronę brzegu.
-Przepraszam kochanie, ale twoja mina...-nie zdążył nic więcej z siebie wydusić i zaczął się śmiać.
-Naprawdę się wystraszyłam...-powiedziała patrząc w jego niebieskie oczy.
-Przepraszam... to było głupie.-przyznał skruszony.
-Zgodzę się. Nie strasz mnie już więcej, dobra?
-Dobrze.
-Wiesz, że jestem chora, a pomimo tego utrudniasz mi życie...
-Przepraszam. Po raz trzeci... Tylko mnie nie bij...-powiedział robiąc karpia.
-Żartujesz? Ja miałabym Cię pobić? Ty jednak jesteś głupiutki...-powiedziała ze śmiechem i pocałowała Wojtka w miejsce pomiędzy brwiami. On zaczął odwzajemniać pocałunki, a po chwili chciał odwiązać górną część jej kostiumu.
-Wojtek... Nie rozpędzaj się. Wracajmy na plażę...-i to powiedziawszy razem wrócili na ląd. Wypili w barze wodę mineralną. Ku uciesze Magdy Wojtek nie wspominał o cukrzycy, ani o niczym niemiłym. Stał się znów JEJ Wojtusiem i tak było najlepiej.
Do hotelu wrócili w szampańskich nastrojach. Magda i Wojtek wylądowali razem w pokoju. Oglądali filmy... cały wolny czas spędzali w swoim towarzystwie.
I tak mijały kolejne dni...
Niestety są też trudniejsze chwile w życiu, a mianowicie pożegnania. Tej słonecznej niedzieli Wojtek i Magda musieli się rozstać.
-Będę za Tobą tęsknił...-powiedział Wojtek, a po jego policzku spłynęła łza. Magda miała z tego powodu niewiarygodny ubaw, ale nie okazywała tego.
-Ja też misiu. Nie płacz...-otarła jego łzy i stając na palcach pocałowała go w usta.
-Kiedy do mnie przyjedziesz?-spytał
-Na pewno w tym tygodniu. Obiecuję.-uśmiechnęła się do niego.
-Ale na pewno?
-Na pewno.-pocałowała go w policzek.

Następnego dnia Magda obudziła się szczęśliwa jak nigdy. Pisała z Wojtkiem aż do północy. Wtedy się pożegnali i razem, choć w osobnych łóżkach odpłynęli w objęcia Morfeusza.
Dziewczyna rozciągnęła się leniwie po czym wstała i zbierając przypadkowe ubrania skierowała się do łazienki. Wzięła prysznic i ubrała się
po czym pomalowała lekko. Rutynowo ruszyła do sklepu, aby kupić coś do jedzenia. W supermarkecie spotkała Roberta.
-Hej Robert.-uśmiechnęła się.
-Cześć Madziu.-odwrócił się momentalnie w jej stronę i schował ją w ramionach.-Jak tam samopoczucie?-przestał ją ściskać.
-Dobrze, a twoje?-odpowiedziała nadal trzymając uśmiech na twarzy.
-Nie bardzo...
-A co się stało?-spytała patrząc mu w oczy.
-Wiesz... Bo... a z resztą...
-Mi możesz powiedzieć.
-Nie zrozumiesz tego... O takich sprawach rozmawiam tylko z Wojtkiem.
-No dobrze, ale jakbyś chciał pogadać to wiesz gdzie mnie szukać...- podała mu wizytówkę z jej adresem.
-Będę pamiętał.-uśmiechnął się i spojrzał w jej koszyk.-Zdrowe odżywianie? Odchudzasz się kruszynko?-powiedział do niej czule.
-Niee...-zaśmiała się.-Mogę Ci zaufać?
-Pewnie.
-Mam cukrzycę. To dlatego...
-Rozumiem.-przytulił ją.
-No to chyba będziemy się już żegnać...-powiedziała.
-No to cześć.-powiedział i się uśmiechnął.
-Pa.-odwzajemniła uśmiech i przeszła do kasy. Uporała się z wszelkimi drobnostkami po czym poszła do domu.
Zrobiła sobie śniadanie i zanim usiadła do stołu zadzwonił jej telefon. Spojrzała na wyświetlacz. Widniało tam zdjęcie Wojtka i Lewego.
Odebrała.
-Tak, słucham?-odezwała się rutynowo.
-Cześć Madziu.-powiedział.
-Cześć. Jak tam?
-Randomowo... a u Ciebie?
-Też.-odpowiedziała i na chwilę zapadła cisza.
-Tęsknię za Tobą...-odezwał się głos w słuchawce.
-Ojj... Wojtuś... Nie widzimy się dopiero jeden dzień.-zaśmiała się.
-Z każdą godziną co raz bardziej mi Ciebie brakuje...-wyznał, a ona uśmiechnęła się do siebie.
-Mi Ciebie też. Dziś rano widziałam się z Robertem. Chyba musisz z nim pogadać...
-Gadaliśmy.
-Wiesz może co go ugryzło?
-Wiem, ale nie mogę Ci powiedzieć... Kiedy do mnie przyjedziesz?
-Jak załatwię wszystko w Polsce. Nie martw się. Czas szybko minie.
-Mam nadzieję... Poczekaj... Ktoś przyszedł...-to mówiąc Wojtek odłożył telefon i pokierował się do drzwi.
Magda dość długo czekała na Wojtka. Zdążyła nawet zjeść już śniadanie. W końcu z słuchawki dobiegł do niej znajomy głos.
-Siemaneczko! Eldo prezydento!-krzyknął Wojtek.
-Co tam?
-Właśnie był u mnie kurier.
-I co Ci przyniósł?-spytała ze śmiechem.
-Szafę zamówiłem.-zaśmiał się.-Skoro masz u mnie zamieszkać to musiałem coś ogarnąć.
-Słodko.-posłała buziaczka do słuchawki.
-Mmm... Kocham Cię, wiesz?
-Wiem. Ja Ciebie też.-uśmiechnęła się.-Mógłbyś mi przesłać to nasze zdjecie z wakacji... To jak byliśmy na Las Ramblas.
-Pewnie. Zaraz Ci wyślę. A dlaczego akurat to?
-Takie ładne było.
-Wcześniej Ci się nie podobało.
-Ale teraz mi się podoba.
-Hmm... Co Cię nakłoniło do zmiany decyzji?
-Bo wiesz... Każde zdjęcie z Tobą jest śliczne.-powiedziała uśmiechając się do telefonu i popijając wodę mineralną z fioletowego kubka z Garfieldem.
-Bo jestem taki piękny?
-Tak.
-Wiesz... Dochodzę do wniosku...
-Dochodzisz, powiadasz?-zaśmiała się.
-Nie przerywaj mi, proszę...
-Dobrz... Kontynuuj.
-Dziękuję. Kontynuując... dochodzę do wniosku, iż każde słowa... nawet te najgorsze typu debil, idiota, brzydal skierowane do mnie... z twoich ust brzmią niczym komplement.
-Jejku, jak słodko.-powiedziała szczerząc się do lustra, które znajdowało się na przeciwko niej. Nagle obraz zaczął się jej rozmywać.
-Muszę Cię na chwilę przeprosić...-powiedziała i pobiegła do sypialni.
Zapomniała podać sobie lekarstwo. Szybko wstrzyknęła sobie kilka jednostek i zapisała to w zeszycie po czym w pośpiechu wróciła do jadalni. Wojtek już krzyczał "Co się z Tobą dzieje?", "Żyjesz jeszcze?".
-Przymknij się trochę.-zaśmiała się Magda.
-Czemu tak długo się nie odzywasz? Myślałem, że coś Ci się stało...
-Musiałam wstrzyknąć sobie insulinę. Miło, że o mnie dbasz, ale nie musiałeś od razu tak krzyczeć...
-Przepraszam... Martwiłem się o Ciebie.
-Ale nic mi nie jest. Jeszcze żyje.-zaśmiała się.-Przez ciebie zawsze zapominam uregulować cukier.
-Hmm... Zakrzątam całą twoją głowę?-spytał z cynicznym uśmieszkiem.
-Dokładnie tak...
-Mówiłem Ci już kiedyś, że Cię kocham?
-Tak, dzisiaj.-uśmiechnęła się.
-To Ci to powtórzę: Bardzo Cię kocham królewno.
-Ojj... ja Ciebie też mój książę.-zaśmiała się.
-Nie mogę się doczekać, kiedy zamieszkamy razem...
-O ile w ogóle...
-Co masz na myśli?
-Wolałabym zostać w Polsce...
-Wiem. Niestety, teraz nie mogę się z Tobą widywać... Co najwyżej tylko dzwonić, a chciałbym, żebyś przy mnie była...
-Kocham Cię.-szepnęła prawie płacząc.
-Płaczesz?
-Można tak powiedzieć.-zaśmiała się.
-Nie płacz, proszę...-szepnął do telefonu, a Magda się uśmiechnęła.
-Rozczulasz mnie, wiesz?-powiedziała, a on wybuchnął śmiechem.
-Z czego się śmiejesz?
-Robert właśnie wysłał mi zdjęcie.-nie przestawał się śmiać.
-Jakie?
-Później Ci pokażę.-śmiał się nadal, ale już mniej.
-To co, będziemy się już żegnać?
-Chyba tak... Zadzwoń dziś wieczorem, dobrze?
-Pewnie.-uśmiechnęła się do telefonu.-Papa. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Miłego dnia.
-Nawzajem.-powiedziała i się rozłączyła.
Niedługo później dostała od Wojtka sms-a. Znajdowały się w nim dwa zdjęcia. Pierwsze-to było to, o które prosiła. Drugiego nigdy wcześniej nie widziała. Znajdowali się na nim Wojtek i Magda. Przytuleni do siebie spali. Pod fotografią napisane było: "To Robert zrobił to zdjęcie ;D". Magda uśmiechnęła się sama do siebie po czym wrzuciła zdjęcia na komputer i wywołała w swojej pracowni. Fotografia była jej drugą pasją. Niekiedy robiła komuś sesje zdjęciowe. Po prostu się spełniała.
Gdy zdjęcia były już suche włożyła je do walizki. Zastanawiała się co teraz robi Wojtek.-"Może ogląda film, zajada coś, a może też o mnie myśli?"-rozmyślała kołysząc nogami w powietrzu. Włączyła telewizor i do obiadu oglądała jakiś program. Tak naprawdę... Jeśli mamy być szczerzy, o chyba tylko ściany oglądały tą emisję... Magda myślała wtedy o Wojtku i bez sensu gapiła się w sufit.
Po obiedzie zabukowała bilet to Londynu. Popisała trochę z Wojtkiem... Głównie same serduszka i buziaczki, ale pomińmy ten szczegół...
Wojtek zjadł kolację w postaci kebaba i usiadł wygodnie w swoim małym kinie. Włączył film pod tytułem "Gruby i Chudszy", który oglądał już kilkadziesiąt razy. Sytuacja była taka sama jak u Magdy... Wpatrywał się bez celu w ekran telewizora, a myślami był w Warszawie, u jego słodkiej Madzi.
-Chciałbym, żebyś tu była, wiesz?-powiedział kierując wzrok w sufit i mając cichą nadzieję, że Wszechmogący przekaże tę wiadomość Magdzie.

-Już niedługo.-szepnęła do siebie dziewczyna i zamknęła oczy. Zasnęła na kanapie trzymając w ręce jej zdjęcie z Wojtkiem.
Następnego dnia obudziła się o siódmej. Ogarnęła się, schowała resztę potrzebnych rzeczy do walizki i postawiła ją w przedpokoju. Bilet wpakowała do torebki. O 11 miała samolot wprost do Londynu. Wcześniej wymusiła od Wojtka adres jego domu, więc nie musiała się o nic martwić. Sytuacja z rozmazanym widokiem powtarzała się dość często nawet po zażyciu insuliny... Coś było nie tak, ale postanowiła się tym nie przejmować. Zamówiła taksówkę i pojechała na lotnisko. Przeszła odprawę. No cóż... Obyło się bez żadnych rewelacji. Wsiadła na pokład samolotu i zajęła wolne miejsce. Tym razem usiadł z nią mały chłopczyk i jego ojciec. Mały przez całą podróż się do niej uśmiechał, a ona odwzajemniała każdy uśmiech. Z wyjątkiem jednego, którego nie była w stanie zobaczyć. Znów nie widziała kompletnie nic. Wszystko zlewało się ze sobą tworząc jedną wielobarwną plamę. Gdy w końcu jej oczy doszły do normy spojrzała na chłopca. Ten już nawet nie był uśmiechnięty. Siedział patrząc smutno w podłogę.
-Hej. Uśmiechnij się.-szepnęła do niego uśmiechając się szczerze. Mały odwzajemnił uśmiech i znowu wymieniali się gestami.
Gdy samolot wylądował niemal pędem pobiegła w stronę wyjścia. Bardzo się cieszyła, że w końcu zamieszka z Wojtkiem.
Pojechała taksówką pod adres Wojtka. Gdy dojechała na miejsce o mało nie padła z wrażenia. Ujrzała ogromny dom z czerwonej cegły z białymi dodatkami. Była nim oczarowana. Wszystkie domy na ogół tak wyglądały, ale ten zdawał się być jakiś wyjątkowy. Wysiadła, a ten dupek - kierowca - nawet nie pomógł jej wyjąć walizki. Sama uporała się z problemem po czym zapłaciła kierowcy i powędrowała do drzwi domu...