Play

piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 4

Wojtek wrócił do restauracji, zamówił rybę po grecku, ale ta nijak mu nie smakowała. Wcale się nią nie posilił. Zostawił talerz, zapłacił i wyszedł. Wiedział gdzie szukać Magdy. Od razu skierował się do hotelu. Poszedł pod jej pokój #414 i śmiało otworzył drzwi. Na łóżku leżała zapłakana Magda.
-Madzia.-podszedł do niej.-Nie płacz.-łaskotał ją po opuszkach palców.
-Wyjdź stąd.-mruknęła.
-Nie, dopóki nie przestaniesz płakać.
-Wyjdź!-krzyknęła ocierając łzy chusteczką. On jednak nie miał zamiaru wychodzić.
-Ciii...-podniósł ją do pozycji siedzącej i pozwolił żeby wtuliła się w jego tors.-Proszę, uspokój się i powiedz mi o co chodzi.-mówił spokojnie, ale jej usta nawet nie drgnęły. Przytulał ją i huśtał delikatnie w ramionach. Miał całą przemoczoną koszulkę, ale uznał, że musi się trochę poświęcić, żeby wyciągnąć coś z dziewczyny.
-Madzia...-popatrzał dziewczynie w oczy.-Powiesz mi w końcu o co chodzi?
-Nie. Idź stąd. Nie przychodź więcej.-powiedziała stanowczo. Chociaż Wojtek bardzo jej się podobał nie chciała się w nim zadurzać. Zostawiłby ją, a ona miałaby złamane serce. Przynajmniej tak wtedy myślała.
Wojtek nie mając większego wyboru wyszedł z pokoju Magdy i udał się do siebie. Bardzo chciał wiedzieć dlaczego Magda nie może się z nim spotykać. "Może ma chłopaka, narzeczonego, a może męża?"-zadawał sobie pytania. Niestety bez pomocy Magdy na żadne z nich nie umiał udzielić odpowiedzi. Na jego korzyść zgarnął z biurka Magdy zapasowe klucze do jej pokoju. Gdy ona wyjdzie, Wojtek będzie mógł poszperać w jej rzeczach. Może się czegoś dowie?
W końcu nadszedł upragniony moment dla chłopaka. Magda wyszła, a on sprytnie wślizgnął się do jej pokoju. Przeszukiwał wszystko co tylko mogło zawierać jakieś informacje. W końcu znalazł zielony designerski zeszyt zaopatrzony w wielokolorowe zakładki. -"Sądząc po treści to chyba dziennik"-stwierdził chłopak. Przeczytał kilka stron. Niemal każda rozpoczynała się takim wpisem: "4 dawki", "5 dawek"... Zapisywała co zjadła i ile dawek insuliny sobie wstrzyknęła. Pod każdą stroną była pieczątka lekarza. -"Ona ma cukrzycę..."-domyślił się. Pośpiesznie odłożył dziennik na miejsce i wyszedł z pokoju Magdy.
To czego się dowiedział było dla niego wstrząsem... Jej choroba tłumaczyła te wszystkie gorsze samopoczucia, zemdlenia... i to jedzenie. Woda. Nie żaden sok, ale woda.- "Szczęsny ty debilu! Dlaczego wcześniej się nie domyśliłeś?"-obwiniał się w duchu.- "Dlaczego nie zauważyłeś tej cholernej, niebieskiej bransoletki!?" 
Żal mu było Magdy. Nikomu nic nie mówiła, a powinna. Tym bardziej Wojtkowi, który spędzał z nią dość dużo czasu. Gdyby dziewczyna poczuła się gorzej i zemdlała na jego rękach nie wiedziałby co zrobić... Był strasznym panikarzem. Postanowił poczekać na Magdę. Od momentu gdy weszła do recepcji on umiejętnie za nią szedł. W końcu zniecierpliwiona Magda odwróciła się do Wojtka twarzą pełną żalu.
-Musisz mnie śledzić?-spytała.
-Muszę. Magda, ja już wszystko wiem.-powiedział, a ona się zaniepokoiła.
-Skąd?-spytała znów.
-Czytałem twój dziennik.-przyznał się.
-Co robiłeś!?-krzyknęła na niego.-Kiedy?
-Wtedy, kiedy wyszłaś.-powiedział i oddał jej klucze.
-I co? Zadowolony z siebie jesteś?-spytała z wyrzutem.
-Tak. Dlaczego nie chciałaś mi o niczym powiedzieć? Przecież bym zrozumiał.-przytulił ją do siebie. Ona nic nie mówiąc otworzyła drzwi swojego pokoju i zaprosiła Wojtka do środka.
-Wojtek?-mruknęła, a on odwrócił głowę i popatrzył na nią.
-Tak?-spytał.
-Nie przeszkadza Ci to, że jestem chora?-spytała, a wyglądała przy tym tak słodko, że Wojtka to rozbawiło.
-Oczywiście, że nie. Mówisz o tym jakbyś była co najmniej trędowata, a to zwykła cukrzyca. Chodź do mnie.-przytulił ją mocno.
-I nadal możemy sie spotykać?-spytała z nadzieją.
-Jeśli chcesz, oczywiście.-uśmiechnął się do niej nadal nie wypuszczając dziewczyny z ramion.
-Która godzina?-spytała Magda po chwili.
-Osiemnasta.-poinformował ją chłopak.
-Muszę coś zjeść.-powiedziała chwytając torbę.-Idziesz ze mną?
-Pewnie.-z dziarskimi uśmiechami na twarzach oboje powędrowali do jakiejś restauracji w centrum.
Magda musiała najpierw zmierzyć cukier i w tym celu wybrała się do łazienki. Wojtek za nią. Przyłożyła sobie igłę do palca, a Wojtek uważnie się temu przyglądał.
-Naciśnij.-powiedziała do Wojtka.
-A... nie zrobię Ci krzywdy?-spytał.
-Nie..-zaśmiała się.-No dawaj.
-Boję się.-przyznał.
-Okay. Poradzę sobie.-nacisnęła guzik. Igła odskoczyła, a z jej palca zaczęła płynąć krew. Przyłożyła palec do paska i czekała na wynik. 
-No, no.-mruknęła.-119.
-To dobrze, czy źle?-spytał zaciekawiony Wojtek.
-Dobrze. W miarę.-mruknęła. Wyrzuciła pasek i schowała resztę do torby.
  Wyszli z łazienki i poszli do swojego stolika. Magda musiała wybrać danie dla cukrzyków, czyli bez cukru i nisko tłuszczowe. Wojtek natomiast, żeby dotrzymać jej towarzystwa i zobaczyć jak to jest, zamówił to co ona. Po zjedzeniu poinformowała Wojtka, że idzie wstrzyknąć sobie insulinę po czym dodała:
-Chcesz zobaczyć?
-Jeśli mogę, to tak.-wrócili do łazienki.
Magda wyjęła z torby kolejne nieznane dla Wojtka urządzenie. Wyglądało ono jak długopis i niczym się prawie od długopisu nie różniło... Może tylko tym, że miało długą igłę. Wojtek przełknął ślinę, tak jakby to jego mieli kłuć. Magda tylko się do niego uśmiechnęła. Wstrzyknęła sobie pięć jednostek lekarstwa i odłożyła wszystko do torby. Wojtek o mało nie zemdlał. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz