Play

niedziela, 4 października 2015

Rozdział 8

Wojtek wyszedł do recepcji kupić sobie jakiś zimny napój z automatu. Niestety zanim zdążył to zrobić spojrzał w stronę wejścia, a to co tam zobaczył wydawało mu się nie do wiary...
Ujrzał Magdę. Jego Magdę przytulającą się do jakiegoś chłoptasia. Nie mógł na to dłużej patrzeć. Jego serduszko w tym momencie pękło na milion drobnych, kujących kryształków. Znienawidził ją tak bardzo, że nie był w stanie już o niej myśleć.
Magda smutna, prawie płacząca powędrowała do siebie. Była zła na Wojtka, o to, że w tak niebezpiecznej sytuacji chciał ją nieumyślnie zabić. Wiedziała, że jest piłkarzem i, że ma dość silne ramiona, aby utrzymać taką kruszynkę jak ona, ale pomimo tego bała się. Nie wiedziała co Wojtkowi strzeliło do głowy. Miała co do niego mieszane uczucia. Nagle wpadła na jakiegoś chłopaka, który zobaczył, że Magda płacze i usiłował jej pomóc. Wielkim zaskoczeniem dla niego, było to, że dziewczyna rzuciła się mu w ramiona i rzewnie moczyła mu koszulkę. Chłopak przytulił ją do siebie i starał uspokoić.
-Hey. Why are you crying?-pytał.
-It doesn't matter.-mruknęła wtulając się w chłopaka.
-Don't cry. Cheer up, please.
-I can't stop crying. I'm sorry. I'm late.
Zostawiając chłopaka w tyle poszła do siebie. Następnie wkroczyła do łazienki i napuściła gorącej wody do wanny. Rozebrała się do bielizny i zdjęła naszyjnik, który dostała od swojego przyjaciela. Szkoda było jej wyrzucić błyskotkę, ale nie mogła na nią patrzeć. Odłożyła ją na etażerkę i wróciła do łazienki. Zdjęła bieliznę i już chciała wejść do wanny gdy spostrzegła że nie zdjęła bandażu z nogi. Pośpiesznie go odchyliła. O mało nie zemdlała gdy zobaczyła krew lejącą się strumieniem z jej nogi. Nie wiedziała co ma zrobić. Najlepszym rozwiązaniem byłoby zadzwonić do Wojtka-odezwała się w jej głowie pani Praktycznie-Rozsądna. Na tą opcję Magda nie mogła sobie pozwolić. Była zbyt dumna by to zrobić. Ale patrząc na kałużę krwi, która utworzyła się pod jej nogą postanowiła dłużej nie zwlekać. Ubrała bieliznę i naciągnęła na siebie długą koszulkę. Wyjęła telefon i wybrała numer do Wojtka Niestety Wojtek nie odbierał. Po kilkunastu próbach w końcu odebrał połączenie. 
-Wojtek...-jęknęła prawie mdlejąca Magda.
-Czego chcesz?-w słuchawce odezwał się ochrypły głos.-Nie chcę z tobą gadać.
-Potrzebuję twojej pomocy... Wojtek... Proszę, przyjdź.-upuściła telefon i sama upadła na podłogę. 
Wojtek wybiegł szybko ze swojego pokoju i poleciał pod #414. Magdy nie było widać w sypialni. Bez wahania wkroczył do łazienki. Magda leżała nieprzytomna na podłodze. W końcu Wojtek ją ocucił.
-Madzia co się stało?
-To.-wskazała na zakrwawione kolano.
-O mamciu... Poczekaj.-posadził ją na pralce.
Wziął szybko chusteczki higieniczne i zamaczając każdą pojedynczo w wodzie wytarł dziewczynie kolano z krwi. Jednak ta nadal płynęła niemiłosierną ilością. Magda prawie nieżywa opierała się o ścianę, a Wojtek kombinował. W końcu wyjął wodę utlenioną z szafki i spryskał nią ranę. Dziewczyna momentalnie uniosła się do góry i zacisnęła zęby z bólu.
-Ciii... -Wojtek trzymał ją za rękę.-Cichutko.
Ponownie spryskał ranę dziewczyny. Tym razem Magda nie tylko uścisnęła jego rękę. Na dłoni chłopaka pojawiły się białe ślady i małe wgłębienia od paznokci Magdy, jednak Wojtek wcale na to nie reagował. Nadal opatrywał nogę dziewczyny. Gdy krew przestała już płynąć owinął jej nogę bandażem, tak jak poprzednim razem i uniósł dziewczynę na rękach. Położył ją delikatnie na łóżku i otulił kołdrą. 
-Połóż się przy mnie.-poprosiła, a on spełnił jej prośbę z uśmiechem na twarzy. Przytulił ją od tyłu i chowając ją w ramionach zasnął.
Następnego dnia Wojtek obudził się pierwszy. W ramionach trzymał swoją...powiedzmy dziewczynę. Magda nadal słodko spała, a chłopak wsłuchiwał się w jej miarowy oddech. Z uśmiechem na twarzy obudził dziewczynę.
-Co jest?-spytała zaspana, a chłopak odpowiedział jej złośliwym uśmiechem.
-Wstawaj. Muszę zobaczyć twoją nogę.-powiedział.
-To patrz.-mruknęła bez zainteresowania i odkryła kołdrę nie zważając na to, że jej koszulka podniosła się do znacznych wysokości. 
Wojtek zamiast patrzeć na kolano dziewczyny wpatrywał się w jej śliczny brzuszek. Nie był szczupły, tak żeby było widać kości, ale nie była też z niego oponka. Słowem idealny. Chłopak zerkał to na dziewczynę to na jej piękne ciało. W końcu otrzeźwiał i zważywszy na to, że minęło już około dziesięć minut zaczął opatrywać kolano Magdy.
-Raczej wszystko jest w porządku.-stwierdził Wojtek.
-Raczej?!-krzyknęła dziewczyna-Wczoraj wieczorem z mojej nogi krew lała się niczym Wodospad Królowej Victorii, a teraz najzwyczajniej jest w porządku?
-Najwyraźniej tak. Nie panikuj. Gdy będziesz potrzebowała pomocy to ja jestem obok.-powiedział i złapał za klamkę od drzwi wyjściowych.
-Nie zostaniesz?-spytała Magda.
-Właściwie to zostanę.-cofnął się i podszedł do łóżka, na którym siedziała dziewczyna. Usiadł obok niej i odwrócił głowę w jej stronę.-Musisz mi coś wytłumaczyć...
-(...)-w ciszy spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
-Co to za mężczyzna, z którym przytulałaś się w recepcji?
-Jaki?-zdziwiła się.
-No ten turek. Uciekłaś, po tym jak się na mnie obraziłaś i zobaczyłem Cię w recepcji obściskującą się z tym chłopakiem.
-Ach... wtedy...-powiedziała Magda usiłując przypomnieć sobie szczegóły zdarzenia. 
-Kim on jest?
-Nie wiem. Nikim. Nie znam go.
-To dlaczego się do niego przytulałaś?-spytał, a Magdzie odebrało mowę.
-Nie wiem...-jęknęła dziewczyna.
-To sobie kurwa przypomnij!-wrzasnął Wojtek i dopiero po chwili zorientował się co powiedział. Spojrzał na dziewczynę. Jej twarz ukazywała przerażenie.
-Przepraszam.-dodał skruszony chłopak.
-Wyjdź.-powiedziała oddalając się od piłkarza.
-Najpierw wytłumacz mi co was łączy.
-Nic mnie z nim nie łączy... i z Tobą już chyba też nic...-powiedziała cicho i spojrzała na Wojtka płochliwym wzrokiem.
-Przepraszam, że na Ciebie nakrzyczałem, ale jestem zdenerwowany.
-Nie denerwuj się.-podeszła do niego i przytuliła go od tyłu.-Nie denerwuj.- szepnęła.
-Byłam wtedy zapłakana. Nie chciałam się z Tobą kłócić ale mnie sprowokowałeś. Wtedy wpadłam na tego chłopaka. On zaczął mnie pocieszać. Później powiedziałam mu, że jestem spóźniona i po prostu poszłam do siebie. Nic mnie z nim nie łączy. Rozumiesz?- szeptała mu do ucha oparta brodą o jego ramię.
-Rozumiem.-szepnął.-Przepraszam.
-Nic się nie stało.-powiedziała słabo.
-Boisz się mnie, prawda?-spytał, a ona kiwnęła głową.
-Nie masz czego... To był jakiś jednorazowy odruch. Obiecuję, że nie będę już na Ciebie krzyczał, dobrze?-spojrzał na nią.
-Mhmm...-mruknęła.
-Przebierz się i idziemy.-polecił.
-Gdzie?-spytała zdezorientowana.
-Na śniadanie. Chyba, że wolisz być głodna.-uśmiechnął się.
-Nie.-powiedziała i przytuliła Wojtka po czym poszła do łazienki. 
Wzięła szybki prysznic, umyła zęby i wyczesała się. Kolejno ubrała się i pomalowała.


Wróciła do Wojtka, który patrzał w jej zeszyt.
-Na co patrzysz?-spytała-Nie sądzę abyś się na tym znał.-wyrwała mu stos karteczek z ręki i usiadła z nim przy biurku. 
Zmierzyła sobie poziom cukru we krwi i wpisała wyniki do zeszytu. 
-Przepraszam. Nie powinienem grzebać w twoich rzeczach.-przyznał.
-Nic się nie stało. Po prostu nie lubię rozmawiać o cukrzycy...-mruknęła.
-Rozumiem. Ile ci wyszło?
-117.-poinformowała go.
-Dobrze.
-Tak.-potwierzdziła z uśmiechem, a po chwili spytała.-Skąd to wiesz?
-Czytałem o tym.-wytłumaczył skromnie.
-Po co?
-Chciałem wiedzieć jak zareagować gdybyś zemdlała lub poczuła się gorzej...
-Jejcia. Kocham Cię.-uwiesiła mu się na szyi.
-Ja Ciebie też.-powiedział i skradł jej buziaka. 
Wyszli z jej pokoju przytuleni do siebie. Zjedli razem śniadanie. Wpatrywali się w siebie nawzajem. Cały dzień spędzili na spacerowaniu. Wojtek znów został na mieście, gdy Magda poszła zjeść kolację. Wybrał się do kwiaciarni. Kupił tam piękny bukiet.


 Czekał na Magdę dość długo, ale opłacało się. Dziewczyna nawet nie zwracając uwagi na kwiaty chwyciła chłopaka za rękę.
-Madzia.-powiedział w pewnej chwili Wojtek.
-Tak?-odwróciła się i popatrzyła mu w oczy.
-Proszę, to dla ciebie.-powiedział i wyciągnął rękę z bukietem w stronę dziewczyny uśmiechając się przy tym bosko.
-Dziękuję, są piękne.-przyznała Magda.
-Sam wybierałem. Dla Ciebie.-powiedział.
-Nie musisz się o mnie tak troszczyć.-odpowiedziała z uśmiechem.
-Muszę. Jesteś moim największym skarbem.-zbliżył się do niej i musnął delikatnie jej usta.
-A ty jesteś dla mnie wszystkim. Chociaż czasem uważam Cię za idiotę...
-Popsułaś nastrój...-zaśmiał się.
-Przepraszam.
-Wybaczam.-znów ją pocałował.
-Madziu... mam pytanie.-powiedział po chwili.
-Słucham.
-Czy... chciałabyś może...-nie wiedział jak zacząć. Jego głowa pełna była myśli nie związanych z tą rozmową, a wszystkie scenariusze, które wcześniej układał wyparowały z jego umysłu niczym staw w upalne dni.
-Uspokój się. Powiedz co Ci leży na sercu.-uśmiechnęła się do niego, tak jakby dodając mu tym odwagi.
-Chodź usiądziemy...-pociągnął ją za rękę. Powędrowali do Parc de la Ciutadella i usiedli na jednej z ławek.
-Jak już wiesz jestem piłkarzem i mam różne mecze i treningi...
-Tak, wiem. Nie jestem głupia...-mruknęła dziewczyna.
-Nie o to mi chodziło... Ogólnie zasilam szeregi klubu z Londynu i rzadko jestem w Polsce. Rozumiesz? Te wakacje już się dla mnie kończą. Będę musiał wrócić do Londynu. 
-Czyli, że...-Magda miała łzy w oczach-już się nie spotkamy?
-Jeżeli odrzucisz moją propozycję. 
-Możesz wreszcie powiedzieć o co chodzi? Zaraz się rozpłaczę i zepsuję makijaż.
-Nie płacz.-przytulił ją.-Chodzi mi o to, że mogłabyś ze mną zamieszkać. 
-W Londynie?
-Tak.
-Ale Wojtek, ja mam pracę...
-Możesz ją rzucić.
-Ale ty nawet nie wiesz gdzie pracuję. To tak jakbym ja prosiła Cię żebyś skończył z piłką nożną.
-Czyli, że gdzie pracujesz?
-Jestem szefem kuchni w restauracji w Warszawie. Kojarzysz Białe Piaski?
-Kojarzę. Najlepsze mielone ever.-powiedział Wojtek na co Magda odpowiedziała śmiechem.-Nie śmiej się naprawdę lubię mielone.
-Oj dobrze już...-pocałowała go.
-Czyli wychodzi na to, że się nie zgadzasz?
-Nie wiem...
-W Londynie też są fajne restauracje... Gordon Ramsay te sprawy... Tam też będziesz mogła sie spełniać.
-Dasz mi trochę czasu? Muszę to przemyśleć...
-Pewnie. Ale jakbyś miała jakieś wątpliwości to musisz wiedzieć, że bardzo mi na Tobie zależy.-przytulił ją mocniej.
-Wiem. Mi na Tobie też.-szepnęła.
-Zadzwonisz jak się namyślisz? Odbiorę o każdej porze.-uśmiechnął się.
-Zadzwonię. Na pewno.-znów go pocałowała.-Wracamy?
-Pewnie. Odprowadzę Cię.-uśmiechnął się i podał jej rękę, żeby wstała.
Madzia dzielnie ścisnęła jego dłoń i razem powędrowali do hotelu. Na pożegnanie pocałowali się czule i przytulili. 
Magda weszła do pokoju. Wstawiła kwiaty w jakiś zakurzony wazon. Napełniła go wodą i postawiła na komodzie. Długo wpatrywała się w piękne róże, które dostała od Wojtka. Myślała nad propozycją chłopaka o wspólnym mieszkaniu. Zastanawiała się jakie musi być życie piłkarza. -"Pewnie trudne, skoro Wojtuś tak wszystko wyolbrzymia..."-pomyślała. Sama do końca nie wiedziała dlaczego nazywa go "Wojtusiem", skoro tylko w myślach używała tego zdrobnienia. -"Rzucić dla niego pracę?"-pytała sama siebie.
-Tak. Tak właśnie trzeba zrobić.-powiedziała pani Praktycznie-Rozsądna.-Jest piłkarzem. Ma dużo kasy. Nie będziesz musiała pracować.-dodała, ale jej stwierdzenie nie miało żadnego sensu. 

Magda kochała tę pracę. Gotowanie było jej pasją od zawsze. Nie mogła tak po prostu tego porzucić...

2 komentarze:

  1. Jak to? Woli prace od przystojnego Wojtka? :'((
    Musi wyjechać z nim do Londynu! Przecież on i tak dużo zarabia..
    Rozdział bardzo przyjemny, lekki, milo się czyta:)
    Czekam na nexta!:)
    PS. Zapraszam do siebie na bloga mr11-bvb.blogspot.com
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) Będę czytać :) Również pozdrawiam <3

      Usuń